wtorek, 30 kwietnia 2013

'ja się nie poddam'


To się pośmiałyśmy. Kurwa. Jak nie jednej, to drugiej ktoś truje dupę. Odpierdolcie się wszyscy.

- Kocham cię.
- Jesteś taka wspaniała.

- WIEM KURWA. a ty nie.

Może dla odmiany, ktoś by posłuchał, co się do nich mówi?

Naprawdę wyjechać ja jakąś jebaną bezludną wyspę i nie mieć kontaktów z 'kumplami', którzy nie chcą być kumplami.

- O matko, matko, jacy wy biedni jesteście, że trafiliście do friend zone. Widać coś z wami jest nie tak, albo UWAGA! może my po prostu nie mamy ochoty na takie zabawy, huh? Czy to jest możliwe?
Pewnie kurwa nie skoro do was nie dociera proste: spierdalaj.

'Ja się nie poddam.'

Nie to nie. A CHUJ MNIE TO OBCHODZI!

Jak się nie poddasz, to się kurwa namęczysz, nasapiesz, nastarasz, a i tak gówno z tego wyjdzie. Nie wygrasz ze mną w te gierki, znam zasady, aż za dobrze.

Są dziewczyny, które na jedno skinienie biegną i się jarają, że komuś wpadły w oko. Do mnie możesz machać 4-ro metrową oczojebną paletą, a i tak nie przyjdę. Pewnie nawet nie spojrzę. Choćbyś na moje mrugnięcie przyniósł smycz w zębach. To nie zadziała.

Chcesz się przyjaźnić? Spoko. Związku nie chcę. Ani z tobą, ani z nikim. Mam przerwę od tych pierdół i szkoda mi na to czasu. Jest tyle innych wspaniałych rzeczy w życiu, które można robić, zamiast siedzieć i gapić się sobie w oczy wymieniając się komplementami. Not - fucking - interested. Nie mówię, że nigdy, ale teraz na pewno nie. Ścigają mnie jeszcze duchy przeszłości, piszą i zawracają dupę 'ostatnią szansą'. Na co? thx but no thx.

Widzę, wiem, udaję, że nie widzę myśląc, że ci się znudzi.

Argh. To się wkurwiłam.

Tak właśnie jest z tymi facetami:




A to mi dziś pasuje bardziej niż kiedykolwiek. Dziś był taki przyjemny dzień, poskakałyśmy na trampolinie, włączył się leżing, smażing, cziling, a tu kilka wiadomości i JEBUT! 
Nic już mi się nie chce. Może mini zakupy pomogą?
Aha część obrazków podrzuconych przez O.

czwartek, 25 kwietnia 2013

SPAM


Witam, 

Masz zły dzień? Chcesz napisać coś bez sensu? Coś tak głupiego, że wychodzi to poza wszelkie klasyfikacje głupoty? Masz ochotę coś napisać, ale nie wiesz co, po co i dlaczego? Masz beznadziejny dzień i chcesz sobie ulżyć w internecie? Lubisz spamować? Jesteś trollem? Inny powód?

Jeśli tak to to jest miejsce dla Ciebie! Możesz sobie tu napisać coś, cokolwiek tylko chcesz. Komentarzy nie będę kasować, ale też nie biorę za nie odpowiedzialności.

Enjoy:

 źródło: internety

Zapraszam serdecznie,

Wielka Koto-Ryba.


P.S. Tak. Odjebało mi już zupełnie.

koty



Mam dwa koty. Lubię je obserwować. Przychodzą codziennie do mnie na pieszczotki. Wiem jak zrobić im dobrze. Leżą wtedy i czerpią przyjemność, mrucząc, bym wiedziała że jest ok. Jak mamy (ja lub one) dość to przestaję, a one 'dziękują' i sobie odchodzą. 


Czasami koty się wołają, jak jeden nie może znaleźć drugiego. Kiedy się już odszukają, podchodzą do siebie, witają się, 'pogadają' chwilkę i każdy znów odchodzi w swoją stronę. Co jakiś czas chowają się gdzieś i nie można ich znaleźć. Widocznie potrzebują wtedy pobyć same. Zawsze jednak po jakimś czasie wracają i przychodzą się pokazać, jakby chciały powiedzieć: Już jestem. tęskniłaś?


Koty są niesamowitymi zwierzętami. Nie wiem czy wszystkie tak mają, ale moje są oazami spokoju. Siedzą, obserwują wszystko swoimi wielkimi, żółtymi oczami, myślą, kontemplują, czy co tam jeszcze mogą mieć w głowie. Czasami po prostu przyjdą do mnie do pokoju, usiądą sobie/położą się i SĄ ze mną. Może wyczuwają też moje stany emocjonalne? 

Uwielbiam też jak się bawią. Są wtedy tak pochłonięte, że nie widzą poza tym świata. Fajna umiejętność.

Kocham koty. Ich grację, wolność, złośliwość, głębokie spojrzenie i zlewczy stosunek do praktycznie wszystkiego. Czerpię z nich inspirację. Chciałabym być jak kot. Może coś w sobie z tych bestyjek mam, ale moim zdaniem stanowczo za mało. 


Dziś jeszcze miałam grubszą rozkminę, patrząc na koty, na temat relacji międzyludzkich. Gdyby ludzie zachowywali się w stosunku do siebie w podobny sposób życie byłoby o wiele prostsze. Nikt nie wpierdzielałby się z nogami do życia innych ludzi. Jeśli masz ochotę z kimś przebywać - robisz to, nie - to nie. My jesteśmy zmuszeni czasami robić rzeczy, na które nie mamy ochoty, na których nam nie zależy, bo tak wypada, bo tak będzie lepiej. Ludzie męczą się często ze sobą zamiast się olać nawzajem. Przecież nie ma w tym nic złego, że między dwójką ludzi pójdą jakieś iskry, spięcia. No trudno, różnimy się. Wystarczy się uśmiechać i robić swoje. Tak staram się też robić.

Kolejna sprawa to relacje damsko-męskie. Przecież to idealne: masz ochotę pogadać, gadasz. Masz ochotę gdzieś wyjść sama/sam wychodzisz, bez zbędnych tłumaczeń. Robisz co chcesz. Tylko do tego potrzeba niewyobrażalnie wręcz ogromnego zaufania, albo wdupietomamtyzmu. Może czegoś takiego potrzebuję? Mogłabym zachować swoją przestrzeń osobistą i siebie, będąc w idealnym związku. Teraz tylko znaleźć kogoś kto myśli tak jak ja ;p


Na razie jeszcze został mi rok na przemyślenie tego i odpoczynek. No i muszę wszystko dobrze ogarnąć, bo tylko do 3 razy sztuka.

|Johann Sebastian Bach, Koncert na obój i skrzypce BWV 1060,
Allegro, p.1 - Café Zimmermann

środa, 24 kwietnia 2013

zakładki


'Chcę się zakochać. Nie wiem w kim.'



Czy ktoś mógłby mi podpowiedzieć jak zrobić takie zakładki żeby pogrupować posty tematycznie (najlepiej gdzieś na górze pod zdjęciem)? Blogger ma taką opcję, czy trzeba  bawić się kodem?
Tyle się tego narobiło, że nic nie można już ogarnąć.

wtorek, 23 kwietnia 2013

erotyk 5


Strach siedział znudzony. Zwłoki zwykle rozhisteryzowany, teraz przechodził kryzys wiary. Chyba w końcu zaczęło do niego docierać, że pomoc nie przybędzie, a nawet jeśli, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Przecież już od dawna nie żył. Tutaj może i zjedli mu kilka palców, ale zakonserwowali go dobrze więc się nie psuł. Wybawca pewnie wsadziłby go do drewnianej skrzynki i zakopał głęboko pod ziemią, gdzie za jedyne towarzystwo robiłyby mu robaki. Tu miał kompana do rozmów - Stracha, czasami przychodziła też Dziewczynka, a rzadziej zaglądali nawet sami Państwo. Troszczyli się o niego, byli jego nową rodziną. Miał tu również szansę na całkiem przyjemne życie. Po śmierci. W sumie miał tu całkiem dobrze. Chyba lepiej być nie mogło (oczywiście oprócz opcji: nie bycia zamordowanym). Może od czasu do czasu zawiało trochę nudą.

//

Scarecrow sat bored. Corpse usually hysterical, now underwent a crisis of faith. Probably finally he began to realize that the help will not come, and even if, no good would come of it. He was long time dead. Here maybe they ate several of his fingers, but also conserved him well so he doesn't rot. Rescuer would probably put him into a wooden box and bury deep underground, where he would have worms as his only companion. Here he had a friend to talk - Scarecrow, sometimes Girl was coming, and rarely even Mr and Mrs stopped by. They cared about him and they were his new family. He had a chance for a pretty decent life. After the death. Actually it was quite ok in here. Most likely it couldn't have been better (except, of course, the option: not to be murdered). Maybe sometimes it  was getting a little boring.


|The Godfather Soundtrack - Connie's Wedding

piątek, 19 kwietnia 2013

I just want you to be happy.


To jakiś nowy tekst na podryw? Ostatnio od kilku mężczyzn to słyszałam (w różnych wariantach i językach :p ). 
O co chodzi?! Jeśli to jest nowy tekst to przyznam, z jednej strony przyjemniejszy niż: 

- Hej mała, to twój kasztan?
- Spadłaś z nieba?
- Masz piękne patrzały.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy mam przejść jeszcze raz?
- Ruchasz się, czy trzeba z tobą chodzić?

Z drugiej strony... jakoś trudniej się ustosunkować do takiej wypowiedzi. Nie powiem przecież na coś takiego: Dzięki, idź sobie. 

|Bizet: Carmen-Toreador song - Laurent Naouri

Spaliłam się wczoraj na słońcu i uwielbiam to!

No dobra my takie święte też nie jesteśmy, ale bez przesady.

|Marilyn Monroe - I Wanna Be Loved By You

wtorek, 16 kwietnia 2013

Tom

Chyba kręcą mnie wredni, zadufani w sobie mężczyźni, którzy motają, kłamią, perfekcyjnie posługują się sarkazmem i... niekoniecznie wiedzą jak się zabrać do podrywania, albo są w tym takimi mistrzami, że zamieniają to w wielowymiarowe arcydzieło (tak na pewno jest). Jednak chyba niektórzy faceci potrafią bawić się w gonienie króliczka xD Oczywiście do tego muszą być inteligentni, dobrze wychowani, stanowczy oraz odrobinę delikatni i magnetyczni. 
O. dała mi dwa tyg. Więc chwilowo JARAM się :D hahaha :)




TOM

To jest Tom.

Tom ma na imię Adam.
Tom Adam nie jest kotem.
Nie jest też ptakiem.
Ani nawet kamieniem.
Tom lubi sprzątanie. 
Najbardziej za pomocą miotełki.
Tom nie lubi kurzu ani pająków. 
Pająki go obrzydzają, co nie oznacza, że się ich boi.
Nie raz pomógł już zabić pająka, chociaż później czuł się brudny. 
Teraz Tom jest bardzo samotny. 
Całymi dniami leży na dywanie, koło łóżka i kontempluje sufit.
Tom nie może wstać, nawet jakby chciał.
Już od dawna nie ma żadnego towarzystwa.
Szkoda, bo Tom jest bardzo zabawny. 
Kiedyś potrafił doprowadzić do śmiechu praktycznie każdego, nawet się specjalnie nie wysilając.
Tom miał też podejście do kobiet. 
Nie był babiarzem, raczej miał w sobie trochę z duszy romantyka.
Był też bardzo męski.
Nie miał problemów z nikim, nawet z dziećmi.
'A może jestem już za stary?' - pomyślał Tom.
To nie było tak. 
Po prostu czasy się zmieniły.
Teraz leżał sam na podłodze koło łóżka, kiedyś bawił na salonach.
Ktoś zaczął odkrywać jego sekrety, ale nie skończył.
Ludzie nie mają teraz czasu na przyjemności tego typu.
Zakładka była gdzieś w połowie.
Tom jest książką. 
Samotną książką na podłodze.

Akcja: poczytaj sobie.


edit:
Już mi się znudził. Minął tydzień. Pozytyw: prawie się do mnie nie odzywa, więc mnie nie irytuje :D

piątek, 12 kwietnia 2013

It's just life

by me :)

Niektórzy ludzie w internecie są zbyt sztywni. To co, że koło informacji o czyjejś śmierci (dzieścia lat temu, nieznana osoba i 'może zmyślam') dałam uśmieszek. Śmierć jest wystarczająco smutna.

damn it. nie lubię ludzi. stres mnie zjada. ide się odchamić.


edit:
Już. Dziś była opera - Król Roger. Od tego odchamiania rozbolała mnie głowa. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale polecać też nie będę. Zabawa ze światłami - mi się osobiście nie podobała, O. za to tak. Cała sztuka tak trochę na jedno kopyto była zrobiona moim zdaniem. Więcej nic nie jestem w stanie powiedzieć (albo nie chcę). Aktor w okularach - kap, kap.

podsumowanie (z O.):

- Roooooooogeeeeeeeeeeeeeeeer!
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee drzyyyyyyyyyyyyyyj ryyyyyyyyyjaaaaaaaaaaa głuuuuuuuuupiaaaaaaaaaaaa suuuuuuuuuuuukooooooooooo!


czwartek, 11 kwietnia 2013

cycaty i 'horror, czyli zakupy'


'jeśli jestem w stanie odbić ci faceta, 
to już go nie chcę'

z serii: mondry cycat na dziś
jest to nawiązanie do pseudomądrego i pseudożyciowego:
'jeśli możesz mi odbić faceta, to ja już go nie chcę'
bo 
'jeśli chcesz go odbić, a jest mój, to ja go jednak chcę, 
nawet jeśli wcześniej go nie chciałam'
i 
'jeśli stracisz nim zainteresowanie, to już go nie chcę'

całość jest natomiast z serii: 
kobieca logika i prawo psa ogrodnika
(rym jak najbardziej przypadkowy, a co za tym idzie - niezamierzony)

można jeszcze dodać:
'jeśli masz faceta, którego chcę, to nazwę cię suką, 
chociaż gdybyś z nim nie była, to bym go nie chciała, 
a my pewnie i tak byśmy się nie polubiły, 
bo jesteś głupia, gruba i brzydka'

Dziś miałam świetny dzień. Prawie się wyspałam, praktycznie zdążyłam na zajęcia (które były całkiem spoko), pogadałam sobie chwilkę ze słodkim Włochem z Erasmusa (i pokłóciłam się z nim, że wygląda na Hiszpana, a nie na Włocha... chyba się obraził :D ), załatwiłam w końcu sprawy z dziekanatem (Nie wiem, co oni robią z tymi wszystkimi dokumentami, które im tam znosimy i znosimy. Oni wciąż chcą więcej i więcej. Może palą tym w piecu? Biedne, zmarznięte panie Halinki) i pojechałam na ZAKUPY! 

Tu następuje zmiana nastroju. Od tego momentu mój humor pogarszał się stopniowo. Nie dość, że we wszystkich sklepach jest dokładnie to samo (lub różni się metkami i ew. kolorami), to jeszcze rozmiary w każdym sklepie są inne. W jednym sklepie 34 jest za luźne, a w innym 36 za ciasne. WFT?! - ja się pytam. Po co im te rozmiarówki, skoro i tak są bezużyteczne? Dodam jeszcze, że jak wchodziłam do galerii to wiedziałam dokładnie czego chcę. W miarę przemierzania sklepów wiedziałam coraz mniej. W końcu doszłam do takiego stopnia zdołowania, że chciałam kupić dosłownie COKOLWIEK, nie zważając na cenę. 

Dwa problemy:

1. Nic mi się nie podobało
2. Nic nie pasowało idealnie, a nie kupię ciucha, który mi w jednym miejscu sterczy, w drugim uciska, w trzecim jest źle zszyty, w czwartym się gniecie, a w piątym sterczy nitka i drapie firmowa metka.

Szkoda, że nie mogę pójść do krawcowej i poprosić ją, żeby mi uszyła co chcę, z materiału jaki mi się podoba i na miarę, albo mieszkać w świecie, gdzie jest cała masa małych sklepików, a w każdym z nich coś INNEGO, wyjątkowego, dopasowanego i dokładnie wykonanego.

A, no właśnie! Poszłam z zamiarem kupienia spódnicy, a skończyło się na przymierzaniu również sukienek, marynarek, garsonek i butów. Już pod koniec bardzo chciałam kupić jeden żakiet, bo mi się podobał i wizualnie, i był z dobrego materiału, i w miarę uniwersalny (odpowiedni na różne okazje), i nawet mi cena jakoś niespecjalnie przeszkadzała, ale... nie było mojego rozmiaru, a ten minimalnie mniejszy się po prostu nie układał (większy wisiał na mnie jak marynarka ojca :p )

Podsumowując zakupy: 

1. a) Mimo zapewnień internetu i różnych tabelek - daleko mi do ideału 
b) Mało kto ma sylwetkę klepsydry, więc nie opłaca im się takich ciuchów produkować,
c) Ludzie produkujący ubrania mają gdzieś w czym normalne kobiety dobrze wyglądają i pomiary ściągają z manekinów
2. Poszłam po spódnicę, szukałam czegokolwiek, kupiłam cheeseburgera, dwie gumki do włosów i wodę mineralną o smaku truskawki,
3. Przypomniało mi się dlaczego tak bardzo nienawidzę zakupów,
4. Może zakupy byłyby bardziej znośne, gdyby nie: 
a) oświetlenie, 
b) nawiewy, 
c) zupełnie inna muzyka i zapachy w każdym kolejnym sklepie i 'na zewnątrz',
5. Ekspedientki podchodzące i zadające głupie pytania, jak ich nie potrzeba i niemożliwość znalezienia ekspedientek jak chcemy o coś zapytać. Jeśli czegoś potrzebuję to na pewno dam im znać,  że potrzebuję ich rady, czy pomocy. Wystarczy, żeby kilka z nich stało sobie spokojnie, czy robiło swoje. Deptanie mi po piętach i zaglądanie przez ramię nie jest ani przyjemne, ani użyteczne. Marketingowo też do niczego, bo jak gdzieś się źle czuję to chcę stamtąd wyjść jak najszybciej.
6. Internetowe zakupy byłyby super, ale... jak nie zmierzę, nie pomacam i nie ocenię, to nie kupię. 

Może to ja jestem jakaś dziwna, ale wydaje mi się, że sklepy teraz są po prostu do de. Gdzie radość z zakupów? Gdzie przyjemność? Mi zakupy kojarzą się tylko z zepsutym humorem i straconym czasem. Najfajniejsze ciuchy to ciuchy wykradzione komuś z szafy, prezenty, lub (to najbardziej lubię) ciuchy, na które gdzieś tam natrafiliśmy i MUSIELIŚMY JE KUPIĆ! Tak. Szkoda, że nie mam czasu tak połazić bez celu po sklepach. Wtedy czasem udaje mi się kupić coś z czego jestem później zadowolona. 


Podsumowanie:

Do d*py z tymi sklepami, do d. z tymi studiami.

środa, 10 kwietnia 2013

odliczam dni do końca farmy...

Wyłączyłam fb i nawet był mój powód na 4 miejscu listy powodów dla których ludzie wyłączają fb. Było to coś w stylu:
'spędzam tu za dużo czasu'. SO TRUE! 

... i co dalej?


A to, że i tak dziś nic nie zrobiłam, oprócz czytania bloga o tym co wypada, a co nie i oprócz zamartwiania się, że

'NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!!!'

na sobotnią konferencję naukową. Mogłam w tym czasie się przygotować lepiej z materiałem: poprawić slajdy, przećwiczyć przemówienie... Ale po co?! I tak:
'Będzie dobrze. Przecież na pewno się uda (...a jak nie to nikt nie ukręci mi głowy z tego powodu).'
Bo najważniejsze to mieć dobre nastawienie! 
GO BIG BLACK!
umm.. tzn...
GO FISH-CAT! (...czy cuś)


Jak nie znajdę jutro jakiegoś odpowiedniego ciucha to umrę! SERIO! (albo jak się okaże, że na koncie nie mam tyle ile mi się wydaje, że mam). FAK.


aha. 

Wczoraj miałam najgorszy dzień w życiu and when I say it I mean it. Istne apogeum ostatnich kilku tygodni. Mojej O. (oczywista) wszystko zrelacjonowałam. Najbardziej uśmiała się z fragmentu:
'...i jeszcze przed chwilą prawie się popłakałam, bo oni zawsze na makaronach piszą, że gotuje się krócej*, a później wcale tak nie jest**.'


Mnie osobiście bardziej bawi historia zwolnienia się (z ostatnich 15-20 min, jak się okazało) zajęć, po tym jak wytrzymałam tam prawie 4 godz (w bólu, klnąc w myślach wszystko i wszystkich, i starając się nie umrzeć).
prof. - oooO! pani R. blablabla... (i zaczyna mówić coś do mnie wesołym tonem)
ja - ... mogę iść do domu, bo strasznie źle się czuję? - wydusiłam z siebie wchodząc mu w słowo*** i prawie się rozpłakałam. W sumie to chyba nawet łza mi ściekła.
On (wykładowca) wystraszony zapytał czy wszystko ok i że jak tak źle się czułam to mogłam iść wcześniej. Kiwnęłam głową, oczy zaszklone tak, że już nic nie widziałam, odwróciłam się na pięcie i odeszłam bez słowa****. Później przy wychodzeniu ze szpitala jakaś starsza kobieta coś do mnie powiedziała, a ja nie rozumiejąc nawet, że i co do mnie mówi, wpadłam w mini histerię. Jeszcze w drodze do domu jakiś mężczyzna jechał przede mną 30km/h i nie mogłam go wyprzedzić (jak najszybciej chciałam się znaleźć w domu, w łóżku) więc co zrobiłam? Oczywiście... w ryk.

Szczerze? Nie znałam siebie z tej strony. Poza smutnymi filmami i naprawdę silną złością/bezsilnością, to ja nie płaczę. Nigdy. Aż mi to zazwyczaj przeszkadza, bo jak wiadomo, płacz przynosi rozładowanie emocji i napięcia, więc fajnie czasem sobie popłakać, a tu taki dzień. Płakać nad paczką makaronu i przekłamaną minutą?

UN-f*king-BELIEVABLE. 

Jakby to zsumować wszystko, to okazałoby się pewnie, że wczoraj płakałam więcej razy, niż w ciągu ostatnich paru lat. Czyżbym zamieniała się w histeryczkę? Tak z dnia na dzień?! Hope not.

Wrzucam zdjęcie mojego ukochanego stetoskopu 
(potrzebowałam jakiegoś fajnego zdjęcia do prezentacji więc trzasnęłam jedno mojemu facetowi ^^ why not? :)
tak naprawdę jest bardziej bordowy niż wygląda na zdjęciu) 
[wielkie czerwone serce]

* np 3 min / 12 min
** a gotuje się 5 min / 15-20 min
*** O NIE!!! JAK TAK MOGŁAM?! Szczerze? Jest mi wstyd i źle się z tym czuję. NIENAWIDZĘ braku szacunku. To mój wróg namber łan (ex aequo z bezsilnością i głupotą)
**** prof. zachowywał się dość dziwnie po tej akcji - wiem z relacji świadków, którzy to też "pocieszyli" mnie dzisiaj, że ich również wypuścił wcześniej. Aż się zastanawiam, czy nie wyszłam na psycholkę, która po prostu tak bardzo nienawidzi chirurgii, że fizycznie i psychicznie siadła na zajęciach. Profesora nawet lubię. Moim zdaniem jest naprawdę w porządku i robi co może, najlepiej jak może. Fakt, jest trochę nudno, ale... no dobra jest zazwyczaj nudno, bo on się tak rozgada czasami... [ale to tylko świadczy o jego zainteresowaniu przedmiotem (i nieumiejętność przekazania tego zainteresowania innym)]. Niestety nie jestem w stanie zmienić faktu iż nie lubię chirurgii (tak samo jak jedzenie ryb za pieniądze nie sprawia, że je polubiłam). Ale reszta grupy nie lubi profesora więc z dwojga złego, jestem chyba w lepszej sytuacji (...albo i nie, bo z prof niedługo skończymy zajęcia, a chirurgia będzie się za nami wlekła przez dłuższy czas. Yey! :3 chirurgia do porzygu!). Ojć... trochę odbiegłam od tematu.

na dziś:

THE END :)

and

Thank You for Your Attention.


wtorek, 2 kwietnia 2013

...and guess what's inside it :D

|I Have an Army - We Have a Hulk - And I've Got a Jar of Dirt...

Sory! Musiałam! ^^'

a to tak a'propos Johnnego jeszcze 
(i obrazka z mlekiem):

źródło: internety

 źródło: internety

 Johnny Depp is fucking awesome!


White Easter ssie. Green Christmas też było do de.
A tak a'propos wielkanocy to nie tylko mleko...

 źródło: internety

Nie ma to jak po wielu, wielu latach życia w niewiedzy dowiedzieć się, że 'wójek Tolek' to tak naprawdę 'wójek Adolf'.
[drugi dzień mam już w tego pompę :D ]

Od razu wyobraziłam sobie taką scenę:
ksiądz:
- czy ty blablabla bierzesz sobie tego Adolfa...
wtem cały kościół:
- BUAHUAHUAHuAHUA

łącznie z panną młodą, która posikana prawie, pokłada się na klęczniku i płacze ze śmiechu. 
Tylko pan młody jakiś taki... wdzięczny rodzicom za to wspaniałe imię.

(jestem świadoma, że pan młody pierwszy składa przysięgę małżeńską, ale tak mi bardziej pasowało)

I żeby nie było, nie mam nic do Adolfów. Tak samo jak nie mam nic do Józefów czy Osamów (nie wiem czy to się odmienia :p ). Po prostu Adolf jest imieniem dość rzadkim w dzisiejszych czasach, mimo iż kiedyś było dość popularne. Śmieszy mnie jeszcze imię Kunegunda.

Kunegunda + Adolf = best couple EVER! 
nazwę tak swoje przyszłe żabki!


Zastanawia mnie, czy w całej historii ludzkości był chociaż jeden taki dzień, kiedy ludzie przestali się tłuc (nie toczyli wojen). Mam wrażenie, że cały czas jedne ktosie z drugimi ktosiami toczą wojny. Zdarza się, że ludzie toczą kilka wojen na raz w innych zakątkach świata, ale czy był taki dzień, chociaż jeden dzień, bez jakiejkolwiek wojny? Szczerze w to wątpię.  

źródło: internety

Do listy moich ulubionych filmów dołączyła kolejna pozycja. 'Perfect sense'. Polecam! Dawno nie miałam tak zrytej bani. Śniła mi się apokalipsa przez całą noc :D ok, prawie całą, bo przez jakiś czas wylegiwałam się na leżaczku w promieniach słońca, słuchając dźwięku fal rozbijających się na drobnym piasku. [tęczowy paw]
[Jak się wysiadało z windy w Pałacu Kultury w W-wie to wychodziło się na słoneczną plażę i można było się pochlapać w morzu.  Było gorąco. Słońce to wielka lampa. Jak się opalałam to akurat zjechała z błękitnego nieba, na zmianę żarówki. Trochę taki 'Truman show'. Plaża okazała się przedsionkiem do części widokowej. Wystarczyło przejść przez drzwi by naszym oczom ukazała się zachmurzona, zamglona, chłodna i szara W-wa widziana z wysokości 30-go piętra]

 źródło: internety

źródło: internety