tag:blogger.com,1999:blog-65233628837415720002024-02-09T03:13:30.951+01:00sztuka palcem u stopy po suficierippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.comBlogger557125truetag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-78697666100849191472023-09-15T17:49:00.005+02:002023-09-15T20:08:02.832+02:00Cato (z łac. wszystkowiedzący)<p>Wysoki, szczupły, czarnowłosy mężczyzna o pociągłej twarzy stał tyłem do pokoju wyglądając przez otwarte szklane drzwi prowadzące na niewielki kamienny balkon. W dole huczały fale rozbijające się o skały, nad brzegiem szumiał gęsty iglasty las, nad którym niosły się wycia wilków, nad głową słyszał piski nietoperzy, na plaży wokół ognia tańczyli lokalni, a od drugiej strony zatoki niosły się niepokojące niskie pomrukiwania.</p><p>Ten dzień był bardzo długi, a wydawał się jeszcze dłuższy. Cały dzień spotkań, odpisywania na listy, planowania kolejnych kroków i dyskusji z podwładnymi. <br />Zawsze lubił zasady panujące w klanie. Hierarchia jest ważna, najmądrzejszy rządzi, ale nie ma władzy absolutnej. Podwładni mogą się nie zgodzić co do swojej roli, nie brać udziału w planowanych wydarzeniach, a nawet w szczególnych przypadkach się sprzeciwić, jeśli zostaną poparci przez wystarczającą liczbę kuzynów. U wilczych liczy się tylko siła. Rządzi najsilniejszy, a bracia nie mają nic do gadania. <br />Najgorzej jest jednak u tuzików, gdzie władca ma rację, nawet jeśli jest słabym głupcem. Nic dziwnego, że tak źle im się powodzi, że tak łatwo ich zmanipulować i zniewolić. Od szczenięcia uczy się ich ślepego posłuszeństwa dla jednej rodziny. A Rodzina z pokolenia na pokolenie produkuje coraz głupszych i słabszych członków; bawią się, piją i tworzą coraz to nowe przepisy, wprowadzają nowe podatki, coraz bardziej ograniczające społeczeństwo, zupełnie nie zwracając uwagi na to co dzieje się w miastach i na wsiach. Rządzący nie są też zupełnie zainteresowani tym co dzieje się poza granicami ich terytorium. Dopóki nikt z sąsiadów ich nie zaczepia, siedzą i taplają się w swoim błotku. <br />Obstawiał, że niedługo społeczeństwo się zbuntuje i wyrżnie obecną Rodzinę. Zwykli tuzinkowie żyją jak niewolnicy, pracują od świtu do nocy i klepią biedę. A władczowie się bawią, sieją propagandę i przyklaskują swoim "błyskotliwym pomysłom, by tuzinkom żyło się lepiej". W międzyczasie szkolnictwo leży, lecznictwo praktycznie nie istnieje, mieszkańcy żyją tylko po kilkadziesiąt lat, jeśli nie przytrafi się żadna przywleczona przez szczury plaga, pożar obejmujący połowę terytorium lub powódź, a budownictwo opiera się na lepieniu glinianych klocków i układaniu z nich prostych konstrukcji, które szybko porastają mchem. <br />Prawie zapomniał o armii, która to u Tuzinków praktycznie nie istnieje. Gdyby tylko chciał opanowałby ich ziemie w kilka dni. Dlaczego tego nie zrobi? Bo wtedy musiałby się nimi zająć. Oczywiście jest też kwestia terytorium. Nie miał ochoty na starcie z Wilczymi, nie chciał też podpaść Gilidii. Tuzinków broniły zawarte ponad ich głowami pakty Dominów. Był kiedyś pomysł by podzielić ich terytorium między 3 mocarstwa, ale władcy nie mogli się dogadać odnośnie granic i przeznaczenia miejscowych ludów. Pozwalali więc Tuzinkom żyć swoim życiem, czasami tylko wpadając na polowania, których miejscowi nawet nie byli świadomi.<br />Polowania na tuzików były łatwe, nie brakowało ich też błąkających się po terytoriach dominów. Nie, wojna była bez sensu. Wielu starszych by zginęło walcząc o tak kiepski łup. <br />W chwili gdy to pomyślał przypomniał sobie, że dawno nic nie jadł. Chyba czas coś wziąć na ząb. Odwrócił się gwałtownie i powiewając długą, czarną, wyszywaną nićmi w kolorach maków i złota peleryną bezszelestnie oddalił się w głąb zamczyska, a w jego głowie zaczął się formować pewien plan, by urozmaicić polowania.</p>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-24024315614952002822023-09-13T11:22:00.004+02:002023-09-13T11:22:48.153+02:00szkoła życia<div style="text-align: justify;">Z głębi jej ciała wydobywało się bulgotanie i przelewanie. Była głodna. Ostatni posiłek, jakim był kawałek zeschniętego sera znaleziony w kieszeni płaszcza i jabłko znalezione przy drodze jadła dwa dni temu. Szła przed siebie, stawiając kroki niepewnie, jakby stąpała po ruchomych piaskach. Jej stopy owinięte pokrwawionym bandażem, w ubłoconych butach, bolały przy każdym kroku. Nie miała jednak wyjścia, musiała iść. Cel dodawał jej sił, inaczej już dawno położyłaby się w przydrożnym rowie i poddała. Pierwszy raz w życiu spotkały ją niedogodności, choć wcześniej nie miała o tym pojęcia. Do tej pory miała wszystko czego zapragnęła, a niedogodnością był podany jej pod nos do delikatnych liściowych naleśników dżem jabłkowy zamiast gruszkowego, o który prosiła. Po ostatnich wydarzeniach odnalazła się w zupełnie nowych realiach. Odkrywała świat na nowo i musiała przyznać, że wcale jej się nie podobał. Zdała sobie sprawę, że do tej pory żyła w bańce, stworzonej przez rodzinę i bliskich, która bardzo różniła się od tego czego doświadczają zwykli ludzie. </div><div style="text-align: justify;">Już pierwszego dnia została okradziona i zbluzgana. Dodać by mogła do tego pobicie, gdyby nie uciekła na czas. Dobrze, że w szkole miała zajęcia sportowe.</div><div style="text-align: justify;">Szkoła. Kolejna rzecz, która nie przygotowała jej do prawdziwego życia. Uczyła się alchemii, znała dokładne wzory różnych mikstur, ale nie wiedziała skąd wziąć komponenty - zawsze czekały na nich w fiolkach, podpisanych pięknie i zabezpieczone przed nieprawidłowym stosowaniem. Ich jedynym zadaniem było odmierzanie zgodnie z recepturami i przygotowanie skomplikowanych wywarów. Jej wiedza lecznicza też była obszerna. Potrafiła rozpoznać różne stany i wiedziała, którą miksturę przygotować i podać, ale teraz nie miała pojęcia co zrobić z obtartymi stopami - nie miała przecież ze sobą sprzętu i składników. Uczyli się co prawda o różnych roślinach, ich zastosowaniu i uprawie, jednak cóż jej z tego, gdy idąc przez pola i lasy nie wiedziała jak rozpoznać rośliny z książkowych rycin, by się nie zatruć. Cóż jej z wiedzy jakich nawozów używać by jagoda fioletowawa urosła bardziej dorodna, w jakich regionach sadzić, skoro nie jest w stanie jej rozróżnić od jagody fioletowej (śmiertelnie trującej kuzynki). W szklarniach wszystkie rośliny były podpisane. Pocieranie roślin o skórę i patrzenie na reakcję nie miało zbyt dużo sensu, skoro cały czas była w drodze i po kilku godzinach była już w otoczeniu zupełnie innych roślin.</div><div><div style="text-align: justify;">W szkole uczyła się też szycia, szydełkowania, wyszywania i robienia na drutach, znała podstawy garbarstwa, szewstwa i stolarki. Wiedziała na czym polega budownictwo, jakie powinny być pomieszczenia zgodne z przepisami, wiedziała jak daleko powinno być okno od drogi, a ile od granicy działki, wiedziała jaki druk należy złożyć, by móc zasadzić drzewo, a który należy wypełnić by wykopać staw na posesji. Wiedziała jakie są szlaki rybołówcze na różnych zbiornikach wodnych na całym świecie, znała wszystkie znaki wodne i lądowe, umiała ocenić fronty powietrza by ocenić przy pomocy przyrządów jaka będzie pogoda i znała nazwy wszystkich głównych konstelacji gwiazd. Wiedziała, w którym roku i gdzie była bitwa o Czerkownik oraz która armia jakich taktyk używała. Potrafiła grać na fortepianie, skrzypcach i flecie, śpiewała dość dobrze a i w tańcu radziła sobie lepiej niż większość koleżanek z roku.</div><div style="text-align: justify;">I cóż z tego, skoro teraz szła głodna, brudna, zmęczona i poraniona, nie wiedząc co może zjeść, jak zrobić mydło z tego co znajdzie, jak naprawić buty, czy jak zrobić wędkę, by złapać rybę w jednej z mijanych rzek. Jedyne co teraz jej się przydało z wcześniejszej edukacji to znajomość geografii, chociaż z tego zawsze była kiepska. Orientacja w terenie też nie należała do jej mocnych stron. Raz nawet zgubiła się w ogrodzie przyjaciółki, mimo, że nie był to labirynt. </div></div><div><div style="text-align: justify;">Przysiadła na dużym porośniętym mchem kamieniu pod mijanym drzewem. Było jej gorąco. Słońce pomału zbliżało się do zenitu, cień był mały i przynosił niewielką ulgę. Była spragniona, napiła się kilka łyków smakującej mułem wody. Nalała ją przy czysto wyglądającym strumyku i miała nadzieję, że nie zatruje się. Chciała przegotować wodę nad ogniskiem, ale nie miała w czym. Jej bukłak był ze skóry (na szczęście tego jej nie ukradli w mieście). Nie miała też krzesiwa, by rozpalić ogień, a pocieranie gałązek nie wyszło jej zupełnie, jedyne do czego doprowadziło to pęcherze na delikatnych, smukłych dłoniach. Ah, gdyby tylko wiedziała co ją spotka, przygotowałaby się do tego odpowiednio. </div><div style="text-align: justify;">Zaczęła rozmyślać, co spakowałaby na tę wyprawę. Oprócz apteczki z podstawowymi miksturami i opatrunkami, wzięłaby krzesiwo, metalową misę, ubrania na przebranie i coś wodoodpornego, zestaw do szycia i rzemyki, atlas roślin jadalnych, linkę z haczykiem na ryby, małą łopatkę i nożyk, kompas, mapę oraz koc. Noce były zimne.</div></div><div><div style="text-align: justify;">Cóż ona za głupoty myśli! Gdyby wiedziała co się stanie, mogłaby ostrzec bliskich i uciec, zanim stała się tragedia. Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Skryła twarz w dłoniach i zaczęła głęboko, spokojnie oddychać. Samoregulacja. To nie był czas na użalanie się nad sobą i przeżywanie straty. Miała zadanie i musiała je wykonać. Po chwili napiła się jeszcze łyk niesmacznej wody i wstała. Długa droga przed nią nie zachęcała, ale nie miała wyjścia. Dojdzie do celu albo zginie. Nie ma trzeciej opcji.</div><div style="text-align: justify;">Zastanowiła się chwilę. Mogłaby zamieszkać w lesie z dala od cywilizacji. Nauczyłaby się na błędach, w końcu zbudowałaby sobie chatę z gałęzi, jadłaby rośliny znalezione w lesie i upolowane zwierzęta... Na tę myśl zaśmiała się cicho i z burczącym brzuchem przypominającym o dosadnym braku umiejętności surwiwalowych, ruszyła w dalszą drogę.</div></div>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-30638639787353730782023-06-13T14:38:00.001+02:002023-06-13T14:38:42.256+02:00prolog?<p>Światło świeczki drgało w ciemności, dym papierosa rzucał cienie na ścianie, jedyny dźwięk to odgłos stalówki na pergaminie i spokojny miarowy oddech piszącego. <br />"Podsumowując, nie zgadzam się z podjętą przez Was, drodzy koledzy, decyzją, proponuję bardziej ryzykowne postępowanie. Proszę o uwzględnienie wymienionych przeze mnie argumentów i ponowne rozpatrzenie sprawy. <br />Pozdrawiam<br />Szary."<br />Odgłos stalówki umilkł, piszący zrobił głęboki wdech i pełen ulgi wydech. Przeczytał ponownie cały list, skinął głową z aprobatą i zgasił papierosa w złotej popielniczce, po czym wstał, przywiązał wiadomość do nogi siedzącego na żerdzi koło biurka szarego kruka i wypuścił ptaka przez okno.<br />W tej chwili już nic więcej zrobić nie może, jedyne co mu pozostaje to czekać na odpowiedź, reszta jest w rękach rady. Z tą myślą zdmuchnął świeczkę, poprawił swoje szaty i pewnym krokiem prostując kręgosłup i wysoko zadzierając głowę wyszedł ze swojej domowej biblioteki.</p>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-25398509429718100462020-12-17T21:25:00.004+01:002020-12-17T21:25:47.385+01:00Miałam<p></p><div style="text-align: justify;"> dziś dużo przemyśleń miałam.</div><div style="text-align: justify;">Coś tam o szczęściu, drobnych prezentach z zaskoczenia, miłości, związkach i spełnieniu zawodowo-domowym. To było oczywiście w aucie, stojąc w korku. Teraz już nie pamiętam o co mi chodziło. Teraz odpowiedzią na jakiekolwiek pytanie byłoby: Nope, idę spać. Niech się pali i wali. Ogarnę jutro.</div><p></p>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-53972550138187836542020-12-16T12:21:00.004+01:002020-12-16T12:42:59.372+01:00kolejne zmiany<p></p><div style="text-align: justify;">Czuję się jak Sheldon, gdy Leonard chciał kupić nowy stół. Zastanawiam się co by tu zrobić, żeby zostało jak jest - chujowo, ale znajomo. W pracy teraz przez COVID jest taki burdel, że nikt nie ogarnia co się dzieje, a my lekarze czujemy się jak urzędnicy. Już nawet nie patrzymy na twarze, tylko z prędkością dźwięku wyrzucamy z siebie pytania z kwestionariusza, wklepujemy w komputer kolejne 'bz' i walimy w karty serie pieczątek. "Następny numer proszę". I tak od rana do pogodzinach. </div><div style="text-align: justify;">Dzisiaj narzucono mi wolne za sobotę, bo 'nie da się' za to zapłacić. Więc siedzę w domu. Miałam spędzić dzień z Kleo, taki sam na sam - matka z córką. "Tylko szybko skompletuję dokumenty do nowej pracy i je zawiozę." powiedziałam o 9.05, gdy Kleo kończyła jeść śniadanie. Jest 12.15, a ja nie mam pojęcia czy coś jeszcze będzie mi potrzebne, psychicznie jestem wykończona, a Kleo od godziny ogląda bajki, bo nie mogłam nic z nią zrobić. JPRDL. Jeszcze te papiery muszę zawieźć, bo jak nie dziś to chyba nigdy. A czas leci.</div><div style="text-align: justify;">I teraz nie wiem czy składać swoją kandydaturę do "matki roku" czy po prostu na "człowieka roku". </div><div style="text-align: justify;">W domu syf, obiadu nie ma, dziecko ogląda telewizję, a ja klepię w komputerze kolejne literki.<br />Aż strach wchodzić na instagrama, gdzie uśmiechnięte mamy pieką pierniczki z dziećmi, w idealnie czystych kuchniach, a później całą roześmianą rodziną grają w planszówki, jedzą 3 daniowy obiad i bawią się samodzielnie zrobionymi zabawami sensorycznymi.</div><div style="text-align: justify;">Gdzie się kupuje kokainę? Bo to chyba jest ich sekret. Ewentualnie czy znacie jakiegoś wampira? Bo wampiry podobno nie śpią. Trudno zamienię kawę na krew niewinnych, by moim dzieciom było idealniej.</div><p></p>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-45855505215825059752020-11-24T14:39:00.005+01:002020-11-24T14:39:48.428+01:00samoczułość<p>Miałam sen (ostatnio dużo ich mam - wszystkie podziabane), kolejny już, gdzie pojawiająca się w nim osoba nic nie mówiła, nic nie robiła, tylko była. Ta obecność była tak wyraźna, że aż przytłaczająca. Niosła ukojenie i stres. Szczęście i melancholijny żal.<br />Ja dużo mówiłam, ona tylko stała, słuchała, kiwała głową i wszystko rozumiała. Miałam pełno pytań, masę niepewności i wyrzutów sumienia, jednocześnie wiedziałam, że musi być jak jest, bo to jest prawidłowy scenariusz. Wyszła, wsiadła do czarnego samochodu i odjechała.<br />Na pomalowaną ścianę nałożyłam klej i chciałam przykleić styropian (nie pytaj), ale zawołało mnie dziecko. Chwilę później okazało się, że zamiast na dół ściany nałożyłam klej pod sufitem. Jak to zdjąć? Nie da się. To trzeba coś wymyślić, żeby wyglądało jakby tak miało być. Podjechał samochód i wysiadły z niego wyrzeczenia. Powiedziały mi, że jestem leniwą bułą i poszły na zakupy. <br />Muszę się szybko ubrać! - pomyślałam. Założyłam długą sukienkę, ale okazało się, że nie sięga mi do bioder. Taka za krótka koszulka! Ależ jestem gruba! Kiedy to się stało?<br />Urodziłaś dwójkę dzieci, daj sobie spokój-usłyszałam w głowie -ale kiedy to było leniwa buło - inny głos dodał po chwili. <br />Gdzie są jakieś czyste, niedziurawe spodnie?! Muszę iść na zakupy. <br />W sklepie kupiłam klej do drewna i doniczkę.</p><p> I to jest moje życie w skrócie.</p>rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-31438201790475894192020-05-25T16:32:00.002+02:002020-05-25T16:32:37.750+02:00obsessedSo last couple days I've been completely obsessed with Jc Stewart and his voice!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/99sENHhThU4/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/99sENHhThU4?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>/Jc Stewart - Lying that you love me</i></div>
<br />
You feel me?<br />
<br />rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-35477024970272834902020-05-01T13:06:00.001+02:002020-05-01T13:06:32.632+02:00pachniesz- Dobranoc. Ładnie pachniesz. Ciekawe dla kogo się tak wypachniłaś.<br />
- No ja właśnie też nie wiem.<br />
...<br />
- Może mi się jakiś Johnny Depp przyśni. Słabo by było w takiej sytuacji śmierdzieć.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-9869545170990233612020-05-01T13:03:00.002+02:002020-05-01T13:03:13.651+02:00e-book<br />
<div style="text-align: justify;">
Wydaje się, że wszyscy teraz siedząc w domu piszą i wydają e-booki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko nie ja. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nawet pandemia i wisząca nad nami groźba śmierci nie sprawiła, że wymyślę o czym mogłabym napisać tę książkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nic to.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Oznacza to jedynie, że jeszcze nie czas umierać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś ją napiszę! I to nie jakiegoś e-booka, tylko normalną papierową książkę. A co?! Każdy może marzyć o czym chce.</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-48089637318966228482020-03-31T10:34:00.000+02:002020-03-31T10:34:19.426+02:00pandemiaJestem jak te koty z memów co mówią do człowieków: co robisz w moim domu?<br />
<br />
Tak, mąż ma home office, więc cała nasza piątka jest w domu (5ty jest kot of course).<br />
<br />
A tak z innych newsów, to przeprowadziliśmy się w końcu do nowego mieszkania i pomału się urządzamy. :)<br />
Uwielbiam to! Wieszamy żyrandole, które zrobiłam, ustawiamy meble, układamy wszystko tam, gdzie powinno być. Że tak powiem, z braku lepszego słowa: Mniam!rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-35879521957225772432020-02-04T11:49:00.001+01:002020-02-04T11:49:59.516+01:00terapia 2Teraz mogę napisać coś więcej o terapii, bo już prawie jestem starym wyjadaczem xD<div>
Widzę i czuję więcej siebie na co dzień. Co to znaczy?<br />Widzę swoje "mechanizmy", myślenie, odczuwam bardziej świadomie i dzięki temu mniej stresuję się swoimi "porażkami" dnia codziennego.<br />Czy jestem już uzdrowiona? Nie. Jeszcze raczej czeka mnie wiele pracy nad sobą, ale widzę światełko w tunelu, a to już bardzo wiele.</div>
<div>
Ogólnie polecam.</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-83197432947571144602019-12-15T19:05:00.002+01:002019-12-15T19:05:34.660+01:00taktpłynąca przez nicość<div>
rozbudzająca wyobraźnię</div>
<div>
poruszająca ciałem</div>
<div>
wprawiająca duszę w wibracje</div>
<div>
przywodząca wspomnienia</div>
<div>
mieszająca w emocjach</div>
<div>
wirująca tkanina</div>
<div>
stukające obcasy</div>
<div>
szaleńczy ruch</div>
<div>
powtarzalna niepowtarzalność</div>
<div>
rytmiczny chaos</div>
<div>
nieskończone pragnienie</div>
<div>
niedosyt</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-60209609674092971992019-11-20T11:30:00.000+01:002019-11-20T11:30:12.240+01:00terapiaSooo...<br />Po latach w końcu wybrałam się na pierwszą w życiu terapię.<br />Przez ponad godzinę, wylewałam z siebie bardzo dużo informacji, wspomnień, spostrzeżeń i... nie skończyłam, więc na następnym spotkaniu będzie kontynuacja zbierania wywiadu.<br />
"Czeka nas dużo pracy".<br />
A ja liczyłam na ćwiczenie w stylu: autohipnoza.<br />No, nic. Zobaczymy jak to się dalej potoczy.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-48981248377356401042019-10-18T23:42:00.000+02:002019-10-18T23:42:22.789+02:00Self-forbidden <div style="text-align: justify;">
Is the self- forbidden fruit less alluring then if it was just forbidden? </div>
<div style="text-align: justify;">
Maybe it's even more. </div>
<div style="text-align: justify;">
Would it taste sweeter? </div>
<div style="text-align: justify;">
I think it would be rather bitter.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Knowingly forbidding ourself something is usually caused by some important factors. Going against it would cause not only guilt and regret but also an internal crack. While tasting fruit forbade by someone might cause a lot of satisfaction and might bring revelation as to why it was banned self- forbidding lacks those. </div>
<div style="text-align: justify;">
So why do we break the rules we come up with? </div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-73681501570593212302019-10-01T09:55:00.001+02:002019-10-01T09:55:30.113+02:00od pierwszego usłyszenia- Masz wąskie biodra. Jak ty zamierzasz dzieci rodzić?<br />
<br />
Ha! I'll show him.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-84116921908046664532019-09-11T16:28:00.003+02:002019-09-11T16:28:40.549+02:00kanapkaZrobiłam sobie kanapkę, tylko zamiast na śniadaniowym talerzyku, wzięłam głęboki talerz, a zamiast chleba wzięłam makaron do zupy. Poza tym była to kanapka.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-20168798824876469702019-08-09T21:04:00.000+02:002019-08-09T21:04:07.342+02:00popierdolona<br />
<div style="text-align: justify;">
No... od jakiegoś czasu jestem już zdiagnozowanym popierdoleńcem. Od zawsze wiedziałam, że z banią mam coś nie tak, po prostu podejrzewałam dużo różnych rzeczy, a tej nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już od kilku miesięcy biorę leki i od niedawna zaczynam funkcjonować jak człowiek, ale może zacznę od początku.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Urodziłam się pewnej zimnej, jesiennej nocy... No dobra, może nie od początku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Będąc w ciąży z synem kazano mi leżeć, przez kilka miesięcy. W tym czasie musiałam zajmować się roczną córką, a bez chodzenia i dźwigania to nie lada zadanie. Spacery nie wchodziły w grę, za to książki miałyśmy wszystkie przeczytane. Leżenie z nogami do góry nie wychodziło mi zbyt dobrze, bo ile można leżeć jak jest tyle roboty w domu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście ciążę donosiłam, pojechałam rodzić i... miałam pierwszy chyba atak paniki. Teraz myślę, że to może dlatego, że cesarka mnie przerażała bardziej niż cokolwiek innego, nawet nie tyle sam zabieg co dochodzenie do siebie po nim. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to atak paniki, myślałam, że źle się czuję po prostu, może jestem chora, może to ta pieprzona ciąża i hormony?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Gdy wróciłam do domu, niby było ok. Po ok 2 tyg wyszłam na pierwszy krótki spacer z dziećmi i było ok. Później spacery były coraz dłuższe i dłuższe, nawet kilkukilometrowe. Aż pewnego dnia, coś nie pykło. Wyszłam na spacer i zrobiło mi się słabo. Wystraszyłam się, że zasłabnę na ulicy i dzieci zostaną same, bez opieki. Zaczęłam chodzić na spacery bliżej domu, z telefonem w ręce, bo "jakby coś" to będę mogła do kogoś zadzwonić. Wyjście do sklepu, apteki, piekarni, znajomych, w końcu nawet przejażdżka autem czy odwiedziny przyjaciółki stały się dla mnie zbyt dużym stresem i wyzwaniem. Stwierdziłam, że chyba czas na psychiatrę, ale... przecież do niego nie pojadę, bo jak skoro nie mogę wyjść z domu bez ataku paniki. To może zaproszę go do siebie? Tylko co to będzie za wizyta jak ja nie będę w stanie myśleć trzeźwo, a może nawet wyjść z łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Kilka miesięcy później, próbując dzień po dniu się przełamać, wychodzić na coraz dalsze spacery, wchodząc do apteki, piekarni, stawać w kolejkach i wsiadać do auta nawet jeśli miałam jechać tylko do babci kilka przecznic dalej... miałam jechać na komunię kuzynki. Wtedy myślałam już, że jest lepiej, bo byłam nawet u kosmetyczki (gdzie po ok 90 min dostałam ataku paniki, ale kto zapisuje do kosmetyczki na 2 godzinny zabieg z dotykaniem, gdzie trzeba leżeć i się relaksować, kogoś z atakami paniki w sytuacjach "bez wyjścia" jak np. stanie w kolejce przy kasie, albo co gorsza w korku na 3 samochody? A zaraz po tym umawia do fryzjera? No jak to kto. Moja mama.) i fryzjerki (na szczęście znam ją od ponad 12 lat i jak się okazało miała podobne akcje, więc pomogła mi się uspokoić i "kazała" iść do psychiatry, po leki, bo "bez sensu się męczyć"). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Widzę, że dziś jest dygresja na dygresji... No cóż. Dopiszę to do listy moich objawów. :p</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Na czym to ja... a! Jadę na komunię, względnie pewna, że sobie poradzę, bo przecież nikt mnie nie będzie dotykał, dzieci jadą innym autem (dzieci w aucie to dodatkowy stresor, bo córka ma chorobę lokomocyjną, poza tym każdy jęk odbieram jako alarm) i w każdej chwili mogę wyjść, a nawet wrócić do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wsiadłam z ojcem do auta, z przodu (to zawsze pomaga), ruszyliśmy. Nie dojechaliśmy do kolejnej przecznicy, a ja... chciałam "uciec" z auta. Wysiąść, wrócić do domu na piechotę i już nigdzie nie wychodzić. Mój ojciec złapał mnie ręką i powiedział stanowczo: "Siedź. Nigdzie nie idziesz." Kilka przecznic dalej już było lepiej. Miałam najgorszy atak paniki dotychczas i... nic się nie stało. Nie zemdlałam, nie umarłam, nie zwymiotowałam... Zanim wysiedliśmy z auta moje ciało było już tak zmęczone dużą dawką hormonów i stresu, że do wieczora ataków praktycznie nie miałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
No ok, zapomniałam wspomnieć, że te swoje wyjścia, to nie do końca "na trzeźwo", bo miałam swoją miksturę od rodzinnego, na uspokojenie. Jak widać pomagała tylko nieznacznie.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Po tej wyprawie (bo dla mnie to było tak męczące, jak wyprawa) dotarło do mnie to co dobrze wiedziałam. Te ataki są tylko we mnie i w pewnym sensie są samoograniczające się. Kilka minut i najgorsze za mną. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas później umówiłam się w końcu do psychiatry i mógł zdiagnozować u mnie nerwicę.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie opisuję tu wszystkich objawów jakie miałam, ani wszystkich sytuacji czy ataków, bo to nie o to chodzi. Opisuję to, żeby sobie to poukładać w głowie, żeby przed samą sobą przyznać się, że nie jestem wszechmocna, ale też pokazać sobie i przypomnieć, że jestem silniejsza niż czasami mi się wydaje i że dam radę. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcę też, by ktoś czytając to sam się zdiagnozował w domu, czy olewał swoje objawy. Nie. Zachęcam natomiast do pójścia do psychiatry, bo to żaden wstyd. Od kilku miesięcy biorę leki przeciwdepresyjne w małych dawkach, a różnica jest ogromna. Teraz zbieram się żeby jeszcze pójść do psychoterapeuty, żeby dowiedzieć się "why?".</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wychodzę z domu, chodzę na zakupy, jeżdżę autem, odwiedzają mnie znajomi, byłam z dziećmi na wakacjach, poszłam na wesele (tam akurat nie czułam się "beztrosko", ale poszłam, zatańczyłam, napiłam się i dałam radę - więc jestem z siebie bardzo zadowolona). Mam lepsze dni, gdzie jestem "normalna" i gorsze, gdy nie mam siły, mam mini atak czy po prostu stan przed atakiem, ale coraz lepiej sobie z tym wszystkim radzę.<br />Wpadłam też na fajne filmiki z autohipnozy, które chętnie podrzucę, jeśli ktoś potrzebuje. Są naprawdę uspokajające.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego piszę o tym akurat dziś? </div>
<div style="text-align: justify;">
Na fb przeczytałam jakąś starą wiadomość od kogoś, kto napisał mi życzenia urodzinowe: </div>
<div style="text-align: justify;">
"have that breakthrough it always seems you're destined to have", </div>
<div style="text-align: justify;">
których tak bardzo nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może chodziło właśnie o to żebym dowiedziała się jak bardzo popierdolona jestem? </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli to nie to i nie chodzi o Nobla z literatury to naprawdę nie wiem o co chodzi.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec zwierzeń. Li is out.</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-10258999429083404272019-08-04T21:18:00.001+02:002019-08-04T21:18:13.562+02:00wspaniałyKocham cię, jesteś taki głupi.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-90220960838358693982019-07-29T17:35:00.001+02:002019-07-29T17:35:05.521+02:00heheka34 stopnie, wilgotno, nadciąga burza. Ciemne chmury ciężko wiszą od wschodu, coraz bliżej słychać grzmoty. Kleo słania się ze zmęczenia lecz nie chce położyć się spać. Leoś chwilę spał, ale siostra go obudziła więc też jest jęczącą bułą.<br />
Jedyny ratunek przyniosłaby im drzemka, a wiadomo, jak drzemka to tylko na spacerze.<br />
Li pakuje ekipę do wózka, Kleo odmawia wejścia do wózka, ona będzie szła 'hama'.<br /><br />- Heheka!<br />
- Soku? Nie, mam dla ciebie wodę.<br />
- Nie! Heheka!<br />
- Yyyy... sukienka?<br />
- Tak! Heheka. Dej mnie!<br />
- Nie. Jest bardzo gorąco.<br />
- Nie, zimno mi. Heheka.<br />
- Nie musisz kłamać. Powiedz, że nie chcesz być goła.<br />
- Mamo, goła jestem. Dej heheka mnie.<br />
<br />
Li idzie do domu po sukienkę dla Kleo, pot kapie jej z czoła. Li zakłada Kleo sukienkę, Kleo zadowolona, Li spłonęła żywcem.<br />
<br />
Kurtyna.rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-82571928860755173062019-07-28T23:51:00.001+02:002019-07-29T11:18:57.399+02:00Dżin<div style="text-align: justify;">
Wczoraj. Półki zawisły wczoraj! Ja muszę uważać teraz czego sobie życzę, bo chyba mam jeszcze dwa życzenia, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Skoro półki wiszą, to znaczy, że mąż mnie kocha. Dzieci mam jak dla mnie idealne. Czego by tu jeszcze sobie życzyć? Może więcej czasu i samozaparcia?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Edit:<br />
Chcę jeszcze napisać, że mąż mi nie tylko powiesił te półki, ale też dociął, ucząc się przy okazji matmy na jutubie xD, bo te szafki miały jakieś dziwne kąty i każda półka nie dość, że musiała być innego rozmiaru i docięta pod innym kątem, to jeszcze powieszenie ich prosto było wyzwaniem. Także sobota minęła mu na mierzeniu, docinaniu, mierzeniu, docinaniu, liczeniu, szlifowaniu, wierceniu i wkręcaniu...<br />
Kolejny pozytyw jest taki, że w końcu mógł wypróbować swoje męskie zabawki, z których przecież korzysta "cały czas". 🤣<br />
A ja dzięki temu mam w końcu kawałek blatu, żeby robić babskie rzeczy pod tytułem gotowanie. </div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-8961083911054572542019-07-26T14:17:00.000+02:002019-07-26T14:17:31.840+02:00niezrównoważona<div style="text-align: justify;">
Dzień jak co tydzień, czyli u mnie w domu - sprzątanie. Nie, że każdy kąt, ale ogarnąć trzeba.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pozbierałam zabawki, poduszki, koce, książki etc. etc. i poodkurzałam, przestawiając przy okazji milion rzeczy z prawa w lewo, w tym półeczki, które miałam dociąć u stolarza i... no i od dwóch lat je tak przestawiam z prawa w lewo przy sprzątaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest upał! Straszny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzieci zaczęły marudzić, a to oznacza: czas spać. Przebrałam, ubrałam, zrobiłam mleko i koktajl i wio! Na spacer, w ten upał. "Juppi!", że tak wykrzyknę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Idziemy sobie jedną z naszych standardowych tras, i jak zwykle wał, zielska, chmurki, chyba jakiś pożar w oddali, bo dziwna, szara, kominowa chmura... Czytam sobie nazwy ulic, numery domów, rejestracje, bo trochę nudno i jak zwykle wielkie litery w oknie jednego z zakładów:</div>
<div style="text-align: justify;">
S T O L A R N I A.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwila! STOLARNIA! PÓŁKA! Może dziś jest ten dzień kiedy dotnę półki!</div>
<div style="text-align: justify;">
No to pędem do domu, dwie przecznice dalej, biorę je i pędzę z powrotem, niesie mnie wiatr nadziei, że to dziś jest ten dzień, gdy w końcu się uda. Już wyobrażam sobie jak szczęśliwa mówię mężowi, żeby przykręcił, a on, że jasne, a po dwóch miesiącach pytam dlaczego nie przykręcił, a on, że przecież mu nie przypomniałam, więc mu mówię "to może teraz to zrób", a on, że teraz nie, bo musi się psychicznie przygotować i zastanowić, i w ogóle to mu dupę zawracam, a później ja się obrażę NA ŚMIERĆ, ale nic po sobie nie dam poznać, aż do następnej większej awantury i wtedy mu te półki wypomnę i on w końcu następnego dnia je powiesi, żeby pokazać, że mnie kocha.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli wiadomo, standardowo trzeba powiesić półki rękami męża, jak w każdym polskim domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba, że postanowię, że sama je powieszę i chwilę nawet nad tym rozmyślam, ale dochodzę do wniosku, że jednak bym wolała, żeby je powiesić jak już w końcu udało mi się je dociąć, szczególnie, że tyle na nie czekałam, niż wyrzucić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dochodzę do stolarni i słyszę: "żżżżżziuuuuum" - czyli normalne dźwięki stolaskie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zostawiam wózek z dziećmi na chodniku i zaglądam przez uchylone drzwi. Pukam, ale nic nie słychać, bo "żżżżżżziuuuuuum" dalej. W stolarniu stoi starszy pan stolarz i tnie jakieś drewno, a obok w słuchawkach stoi chłopiec, na oko 7-8 lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Oooooo..." - myślę sobie - "jak słodko!"</div>
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ "żżżżziuuum" na chwilę ustało to krzyczę przeszczęśliwa:</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Dzień DOBRY!" z bananem na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pan stolarz na mnie patrzy z podejrzliwością na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Dzień dobry?"</div>
<div style="text-align: justify;">
- " Czy dotnie mi pan te małe półeczki?" - pytam grzecznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Nie."</div>
<div style="text-align: justify;">
yyyy... wait what?</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Ten zakład jest nieczynny od 7 lat. Teraz tylko z wnukami sobie tu tniemy. Tu niedaleko jest zakład stolarski na ulicy takiejatakiej."</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Aha, rozumiem. Dziękuję bardzo, do widzenia."</div>
<div style="text-align: justify;">
No i wyszłam, a pan za mną szybko zamknął drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze usłyszałam, jak wnuk go pyta dlaczego nie dociął mi tych półeczek.</div>
<div style="text-align: justify;">
No nic. Pójdę na ulicę takąataką chociaż byłam już tam kilka razy i zawsze, albo zamknięte. albo zamknięte. ALE DZIŚ JEST TEN DZIEŃ, więc na pewno mi się uda.</div>
<div style="text-align: justify;">
To idę. Humor jakby mniej radosny, dzieci zasnęły, więc mój czas wolności właśnie trwa, a ja zamiast odpocząć, czy coś zrobić, to biegam za półkami... no ale dziś się uda dociąć i to jest najważniejsze, a nie jakiś tam odpoczynek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dochodzę do ulicy takiejatakiej kilka przecznic dalej i...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknięta furtka, tabliczka "UWAGA PIES". I cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pffff... Nie będę życia ryzykować dla półeczek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracam do domu i widzę, że inna furtka otwarta, więc psa nie ma, ale to już i tak koniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
NIGDY nie dotnę tych półek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracam do domu, humor mi się zjebał tak, że chce mi się płakać, a w myślach przeklinam urząd podatkowy, bo kiedyś to ten stolarz na emeryturze by mi dociął te półki w 45 sekund, ja bym mu zapłaciła i wszyscy by byli szczęśliwi. Nawet mu się nie dziwię, że mnie spławił, bo kto by chciał ryzykować dla kilku złociszczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Temu drugiemu się dziwię, że ma zawsze zamknięte i jeszcze ta tabliczka, odstraszająca potencjalnych klientów (a poza tym ukradł moim rodzicom kiedyś drzewo, wiec nie do końca mu ufam).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Także jeśli ktoś jeszcze się zastanawia, jak długo można docinać 3 półki, to jeszcze nie wiem. Dam znać jak mi się kiedyś uda.</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-24689314208065715652019-07-14T14:30:00.001+02:002019-07-14T14:30:13.192+02:00znasz mnie!<div style="text-align: center;">
- w domu -</div>
<br />
Li leży na kanapie i żali się Kmisiowi:<br />
<br />
Li: W ogóle nie spałam! Mały całą noc wstawał, mała zresztą też. Ja nie wiem co w te dzieci dzisiaj wstąpiło.<br />
Kleo: Mała?<br />
Li: Tak Kleosiu, dzisiaj się przez was zupełnie nie wyspałam.<br />
Kleo: Nie! Kała. Kcesz kała?<br />
Li: Czy chcę kawę?<br />
Kleo: Tak! - Ucieszona.<br />
Li: Tak, chcę kawę. To świetny pomysł!<br />
Kleo odwraca się na pięcie i biegnie do Kmisia, który stoi w kuchni i woła:<br />
Kleo: Tata! Kała! Mama kała kce!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
- kurtyna -</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-76563094246728182252019-07-14T14:25:00.000+02:002019-07-14T14:25:20.605+02:00jaka matka...<div style="text-align: center;">
- W domu- </div>
<br />
Li: Kleo, nie ruszaj tej gumy.<br />
Kleo bierze ze stołu gumę.<br />Li: Zostaw. Chyba nie chcesz być niegrzeczna?<br />
Li już wie, że guma będzie zjedzona, nie tylko w spojrzeniu Kleo, ale również dlatego, że sama by ją zjadła.<br />Li: Jest mi przykro, że nie słuchasz.<br />Kleo odchodzi na bezpieczną odległość, pomału kończy rozwijać gumę z papierka, po czym szybko wkłada ją sobie do buzi.<br />
Li udaje, że jest smutna i trochę jest, bo też by chętnie zjadła gumę.<br />
Kleo z buzią pełną gumy przychodzi, przytula Li i mówi:<br />
Kleo: Pipasiam.<br />
Li rozpogadza się i czuje dumę, że tak dobrze wychowała córkę.<br />
Li: Już ok, idź się bawić.<br />
Jak tylko Kleo znika za kanapą Li szybko odwija i pożera drugą gumę.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
- Kurtyna - </div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-79842791236301377572019-07-14T14:18:00.004+02:002019-07-14T14:18:59.575+02:00Dresiki?Kmiś: Zrobiłaś sobie sztuczne rzęsy i zapierdalamy białym golfem. Czy może być śmieszniej?rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6523362883741572000.post-50981253631477268852019-07-14T14:14:00.002+02:002019-07-14T14:15:08.793+02:00Naj naj!<div style="text-align: center;">
-W aucie-</div>
<br />
Li łapie Kmisia za dłoń na skrzyni biegów.<br />
Kmiś chwilę odwzajemnia uścisk po czym przyciąga dłoń Li do ust, całuje i odkłada na jej udo.<br />
<br />
Kmiś: Bo niewygodnie.<br />
Li: Spoko, da się powiedzieć "spierdalaj" brzydziej. Np.: "spierdalaj".<br />
Kmiś: Nie chciałem tego powiedzieć.<br />
Li: A co chciałeś powiedzieć? "Spindalaj"?<br />
Kmiś: Nie, nic takiego nie chciałem mówić w ogóle.<br />
Li: Awwww... To najbardziej romantyczne co mi kiedykolwiek powiedziałeś.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
-Kurtyna-</div>
rippticcahttp://www.blogger.com/profile/14692924733841774968noreply@blogger.com0