piątek, 20 czerwca 2014

Wakacje cd


OMG!
W czasie ostatniego miesiąca, nie zrobiłam tyle co w ciągu ostatnich 3 dni.
1. Akwarium nie przecieka. Zizi podpowiedział mi, żeby sprawdzić to z kawą rozpuszczoną w wodzie, a pod akwarium położyć ręcznik papierowy. Ręcznik jest czyściutki.
2. Wczoraj oddałam Marci pod opiekę moje rybki. Ma teraz w mieszkaniu 3 akwaria.
3. Odwiedziłam w końcu dziadków. Cieszyli się bardzo :)
4. I O. moją. Oglądała mecz, na kacu.
5. Tato w nagrodę za dobre wyniki, kupił nam ofertę last minute do Marsa Alam. Lecimy z Warszawy. Jutro. Za 4 godziny mamy autobus. Szczerze, to ledwo się ogarnęłam. Wczoraj szybkie pranie, dziś prasowanie, teraz się tylko spakować zostało. Ciekawe czego tym razem zapomnę.
6. Padam na twarz. Jeszcze po sesji się nie wyspałam.
7. Nie lubię latać. Ani jeździć.
8. Pewnie nie będzie internetu. Może to i dobrze.
9. Muszę jeszcze kupić dolary na wizę.
10. I zawieźć Marci jej akwarium. Chwilowo rybki są w wazonie.
11. Zizi jedzie do domu za tydzień, czyli nie zobaczymy się przez ponad miesiąc.
12. Już jestem spóźniona z robotą, a zamiast biegać piszę pierdoły na blogu.

Za dwa tygodnie wrzucę zdjęcia z rybkami.

czwartek, 19 czerwca 2014

wakacje!


Zaliczyłam internę! I to na 4.5 :o
Łatwo nie było, bo przeszłam przez wszystkie fazy, od 'dam rade', aż do 'nie zdam i mam to gdzieś', przez 'nic nie umiem, jestem taka głupia', a nawet przez chwilę chciałam nie iść na egzamin. Profesora bałam się strasznie, bo historie słyszałam o nim mrożące krew w żyłach. Mój kolega zdawał egzamin u niego 4 godziny, non stop.
Mój egzamin miał się zacząć o 13, więc ja jak zwykle byłam już pół godz wcześniej. Cztery osoby z Polisz Diwiżyn były już w środku, od 12. O 14 z groszami profesor wypuścił ich i dostojnym krokiem skierował się w moją stronę. 
- Pani jest z Inglisz Diwiżyn?
- Tak.
- Ok. We will talk in English from now on. Your exam is starting now. First we will start from practical part.
'What?!' - pomyślałam. - 'Jakie practical part?! Miało być theoretical, 3 pytania i ocena.'
Po dłuższym wyjaśnianiu, profesor stwierdził:
- To pani pojedzie teraz do domu, weźmie fartuch, stetoskop i widzimy sie o 17.
- Tak zrobię, przepraszam bardzo i dziękuję.
Pojechałam do domu, zahaczając o zoologiczny - dla poprawy humoru.
Stres rozwiał się jak kupiłam Marci akwarium i rybki.
W domu stwierdziłam, że na egzamin nie idę. Nawet rzuciłam monetą. Moneta stwierdziła: Idź!
Zizi monetę poparł.
'FINE!' - pomyślałam, i pojechałam z powrotem do szpitala, ubrana jak smerf, w mój niebieski, chirurgiczny mundurek, bo fartuch oczywiście w praniu.
O 17 *puk! puk!* w drzwi profesora.
Zamknięte.
'Kurwa! Spóźniłam się!'
Ale nie. Usłyszałam oklaski i aplauz, dochodzące ze środka. 
'Konferencja jakaś?' - pomyślałam.
Drzwi się otworzyły, a ze środka wyszła grupa z Polisz Diwiżyn. 
'Fak! Ale długo ich trzymał, ja tu pewnie będę siedzieć do rana.'
Profesor podszedł, wyjaśnił zasady, po polsku mogę rozmawiać wyłącznie z pacjentką. 
Ok. 
Dostałam pacjentkę dla siebie, profesor wyszedł, a ja wpadłam w wir badania. Pacjentka trafiła mi się super. Bardzo dobrze pamiętała wydarzenia, objawy, wyniki, była zorientowana i współpracowała. Po 30 min wiedziałam wszystko co powinnam wiedzieć.
Tak mnie zrelaksowała praktyczna część, że na teoretyczną zapomniałam się zestresować ;p
Profesor wrócił, poszliśmy do jego gabinetu, a po drodze przedstawiłam mu wyniki mojego badania.
Bardzo mu się spodobał sposób w jaki to wszystko przedstawiłam, wręcz był pod wrażeniem i zażartował, że mogę już u niego pracować. Praktyczny - 5.
Ku mojemu zaskoczeniu profesor był zabawny i przemiły.
Wylosowałam listę pytań. Cztery pytania. Kolejność do wyboru. Czytam i... nie jest źle!
Zaczęłam od... zapalenia żołądka i wrzodów. Lepiej z pytaniem nie mogłam trafić. Z tego pytania dostałam 5.
Następna leci anemia. Przedstawiam wszystkie klasyfikacje po kolei, zaczynam z różnicowaniem.
Z tego pytania 5.
- Ok, this reminded me that I forgot to ask you from lab tests. 
'Damn it!' - pomyślałam
Prof podniósł teczkę pacjenta i szuka badań.
Masa pytań, masa odpowiedzi, masa pytań bardziej szczegółowych. 5 lat studiów w skrócie.
Uff... udało się. 
Trzecie pytanie. Co by tu wybrać. Zawahałam się. Najtrudniejsze pytanie na koniec.
- No niech pani coś wreszcie wybierze. Wszystkie pytania są proste.
- Ale tak bardzo ogólne.
- To dlatego, żebym mógł ocenić czy pani rozumie. Każde z tych pytań to rozległy temat w książce, więc ja pani zadam bardziej szczegółowe pytania w trakcie odpowiedzi. 
Ostatnie dwa pytania, poszły mi nieźle, z każdego dostałam 4.
Średnia - 4.5
Egzamin zdany! 
Zajęło nam to prawie 3 godziny, ale się opłaciło.

Później szybko do domu, prezent dla taty, kolacja i lecimy dalej. Akwarium dla Marci, chłopcy obejrzeli mecz, a my ogarnęłyśmy rybki. Akwarium chyba przecieka. Dziś pojadę to sprawdzić. Mam nadzieję, że nie, bo to jej pierwsze akwarium. Nie chcę żeby się zraziła.
Słowo na wczoraj; MASAKRA.
Marcia powiedziała je z milion razy. Tak się cieszyła. Lubię dawać prezenty, które sprawiają tyle radości.

Dziś ciąg dalszy bieganiny.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rybka dla Marci


Bo gada i gada, jak to bardzo by chciała mieć zwierzaka i jakie moje rybki są cudowne. W piątek dostawa akwariów w zoologicznym. Biorę sprawy w swoje ręce!

Czekam też z niecierpliwością na moje nowe maleństwo.

Tyle spraw na głowie, tyle planowania!
A do tego jeszcze egzamin, ostatni już. Jak na razie wszystko poszło jak z płatka. Chirurgia i neurologia na 5. Coś tak czuję, że z interną nie będzie łatwo.

Nadchodzi też wielkimi krokami Dzień Ojca. U nas w domu będzie kilka dni wcześniej, bo wakacje i wszyscy gdzieś wyjeżdżają. To się tatuś zdziwi! :)


Cały ten stres przyniósł jeden pozytyw, troszkę schudłam :D 
łiiiiiiii!

Mój Zizi niedługo jedzie do domu na miesiąc. Będę tęsknić. Strasznie.

Czasem słońce w oczy świeci
Czasem grzmotnie gdzieś
Czasem pada, śniegiem śmieci
Pogodowa pieśń!

Dziś jest ciepło i wspaniale
Lecz za chwile mróz
Czerpmy zieleń w wielkim szale
Bo niedługo chłód

Wiosna, lato no i jesień
Kolorami skrzy
Zima, co ona przyniesie
Czystą biel i łzy

Teraz czas jest na przygodę
Wakacyjny szał
Więc do lasu po jagodę
Nikt nie będzie stał

Chcę już skakać, szaleć pływać
Lecz egzamin mam
Jeszcze tylko on i ryba
Czekam dziś na szkwał

niedziela, 1 czerwca 2014

policja kryminalna - taka akcja!


Woah! Jakie emocje!

Siedzę sobie spokojnie na kanapie, ciesząc się miłym wieczorem, z oddali słychać muzykę, aż tu nagle, błogi wieczór zostaje zakłócony. Zza okna słychać jakieś wrzaski. No więc Zizi odrywa się od książek, żeby zobaczyć co też ciekawego przyniesie nam ten wieczór. Postanowiłam się przyłączyć. Nie co dzień ma się freak show pod blokiem. Stoimy sobie więc grzecznie w oknie i obserwujemy przebieg wydarzeń. Dwóch młodzieńców, raczej pijanych, wydziera się wniebogłosy. Godzina późna. Na razie nic takiego. Znudziło mnie to. Wracam na kanapę. Zizi obserwuje. Jakaś spina z przechodniami. Wracam do okna. Para, pan i pani. Spina sama się rozwiązała. Pan nastraszył młodzieńców policją. Para się oddaliła, młodzieńcy bardzo głośno wyrazili swoją chęć poznania panów policjantów.
'Niech ktoś zadzwoni na policje! Błagam, dzwońcie, głupie chuje!'
Następnie odśpiewali pieśń admirującą WKS.
Coś tam sobie pokrzyczeli, dumnie krocząc niczym węże (zygzakiem). Usiedli sobie spokojnie pod szpitalem dziecięcym w remoncie. Spokój jednak nie trwał długo. Jeden z nich wstał gwałtownie i zaczął atakować nikomu nieprzeszkadzający budynek. Drugi w tym czasie wstał i obmył stojący obok samochód, tym czego, jak mniemam, miał w nadmiarze. Własnym moczem. Cóż za bohaterski czyn! Nie mam pojęcia co zawiniły mu inne samochody, które zaatakował, ale wyglądało to na coś poważnego. W tym momencie sięgnęłam po tel i wystukałam wszystkim znany numer. Młodzieńcy kroczyli teraz w stronę naszego samochodu. Po drodze skopali jeszcze przypięty do znaku rower i pobili kilka znaków, które niczego nieświadome, stanęły im na drodze! Cóż za brutalność. Zanim się dodzwoniłam, jeden z nich krzycząc: ' Zadzwońcie na policje! Rozwalcie mnie zanim ja rozwalę to!' rzucił się na tablicę wskazującą ilość wolnych miejsc parkingowych. Niestety nikt go nie rozwalił, więc tablica nie miała szans. 
Zgłoszenie przyjęte.
Następnie młodzieniec wydając jakieś nieartykułowane dźwięki, rzucił się na swojego kolegę ,zwalając go z nóg na środku ulicy (na szczęście mało ruchliwej), po czym potknął się o własne stopy i padł koło niego. Chłopcy przez chwilę podziwiali piękne nocne niebo, gwiazd było naprawdę sporo.
My natomiast, nerwowo zerkając na zegarek, czekaliśmy na policję. 
Młodzieńcy wstali. Otrzepali się. Znów padli i wstali, po czym zaczęli się pomału oddalać. Po kilku minutach zniknęli nam z oczu. Policji ani śladu.
I nastała cisza.
Jednak nie na długo. Pod nasze okna zajechały dwa granatowe samochody. Przyjechały jednokierunkową ulicą pod prąd. Dziwne trochę, ale w nocy ludzie różnie jeżdżą. Z samochodów wysiadło kilku postawnych mężczyzn. Pomyślałam:
'Eee... pewnie sąsiedzi.'
- Nope baby, this is police. Criminal police.' - powiedział Zizi.
Nieoznakowani, nieumundurowani - może być. 
Co za emocje!
'A-HA!' - pomyślałam. - 'Teraz to trochę za późno już.'
Zaczęli się kręcić po scenie zbrodni. Otworzyły się tylnie drzwi jednego z samochodów. Oczywiście nie same. Otworzył je jeden z policjantów, a w środku - supprise, supprise! Nasz młodzieniec. Jego kolega siedział w drugim granatowym radiowozie.
'Woah! Złapali ich!'
Moje zdziwienie było szczere, a podziw dla policjantów niekryty.
Taka akcja! Pod naszym oknem!
Z ciemności wyłoniło się jeszcze dwóch mężczyzn z plakietkami i kobieta. Ochroniarze parkingu i pani ochroniarz (co do jej funkcji nie mam pewności, ale wyszła zza szklanej konstrukcji przy wjeździe na parking).
Policjanci poświecili latarkami tu i tam, pokręcili się, porobili notatki, posprawdzali każdy kąt, z precyzją sprawdzili wszystkie miejsca, w których kręcili się wcześniej młodzieńcy (nie pamiętam, żebym wspomniała coś o szpitalu, za duży stres mnie ogarnął, więc może młodzieńcy się przyznali?).
Na koniec, zakutego w kajdanki młodzieńca, przesadzili do samochodu, w którym siedział już grzecznie jego kolega i odjechali. Każde auto w innym kierunku.

Taka akcja!


P.S. Z góry przepraszam za ewentualne błędy. Te emocje!


|Rob Zombie - Dragula