poniedziałek, 28 maja 2018

Czerwona sukienka


Czasami coś jest jakby dla nas stworzone, ale wcale nie. Od początku wiemy, że "to" i "my" zupełnie nie mamy szans zgodnie zaistnieć,  ale brniemy w to, bo "może jednak będzie ok",  "może jednak się uda, jakimś cudem". 
Tak właśnie weszłam w posiadanie czerwonej sukienki. Zobaczyłam ją i nie wiedziałam, że ją chcę. Przymierzyłam i pasowała idealnie. Wszystko co miała pokazać, podkreślała, co ukryć, delikatnie chowała. Miała tylko jedną "malutką" wadę. Kolor. Ale jaka była wygodna! Tylko ten kolor. Miała taki ciekawy krój! No ale kolor... psuł cały efekt. W tej sukience, gdyby ją przefarbować na granat, wyglądałabym jak milion dolarów. W tym kolorze, jasno czerwonym, wyglądałam jak duch, jakaś taka wyblakła, jak ze złego fotomontażu. Jakby ktoś nie potrafił ustawić aparatu. Czułam się w niej rozmyta i blada. 
No ale gdyby była granatowa...
Kupiłam ją więc oczywiście. 
Gdyby była granatowa... mogłybyśmy podbić świat, ona i ja. Kroczyć dumnie budząc zachwyt i wyłapując spojrzenia. Mogłybyśmy razem przejść przez życie i zestarzeć się w bujanych fotelach. 
Jest jednak jaskrawo czerwona. Wisi więc w szafie i przypomina mi o tym jak bardzo granatowa nie jest i nigdy nie będzie. Myślałam żeby ją komuś oddać, komuś kto mógłby ją nosić. Komuś komu by pasowała. Z kim mogłaby podbić świat.
Ale... to MOJA sukienka. Głęboko w duszy liczę na to, że kiedyś się dla mnie zmieni... 

sobota, 19 maja 2018

Klatka

Duszna, ciasna, niewygodna i beznadziejnie nie do otwarcia.
I nawet haustu powietrza, nawet łyczka wody.
Rozpaczliwie wyglądam zza krat lecz za nimi tylko ciemność.
Jedyne światło tli się jeszcze gdzieś w mojej głębi.
Pamięć kolorów bleknie we wspomnieniach.
Mówią "nadzieja umiera ostatnia".
Ostatnie umierają sny.