wtorek, 26 lutego 2013

znikający pieprz

O nie! O nie! Pieprz zniknął!
Czy to oznacza, że od teraz będę grzeczną Kotorybą?
Strach się bać!

edit:

chciałam sobie westchnąć i... mnie zabolało. pomyślałam:
-nawet westchnąć sobie nie mogę...
a później pomyślałam:
-ciekawe jak by to było gdybym ziew...
(spojrzałam w lusterko, które mam przy kompie teraz, bo jak mi krew leci to muszę sobie wycierać i się przeraziłam)
-O NIE!  - i ziewnęłam, aż mnie skręciło


zrobię sobie tatuaż na czole z moim imieniem. będą wtedy mówić:
-(..) taka jedna. miała coś wytatuowane na czole
-serio? a co?
-nie wiem, patrzyłem na cycki
-serio? myślałem, że nie ma cycków

kot smutas jest super mega super!

 źródło: internet


  źródło: internet


  źródło: internet


 źródło: internet


Tak, dziś trochę spamu. Nie mam teraz siły ani skupienia potrzebnych do napisania mądrych przemyśleń. Mimo to mam wielką ochotę podzielić się uśmiechem ze światem, a ponieważ nie mogę się chwilowo uśmiechać, to został mi już tylko blog i fb :) Mam nadzieję, że się uśmiechnęliście ;)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Historia o ziarnku piasku, które chciało wpaść do morza.

|Metallica - Enter Sandman

Pewnego razu, na pewnej zaspie, znajdującej się na pewnej plaży, leżało sobie pewne ziarnko piasku. Nazywało się Zbychu. 
Zbychu był dość młodym ziarnkiem. Liczył sobie coś koło 190 lat. Powstał odłamując się od większego kawałka kamienia. No dobra. Sam nie odpadł. Pomogły mu trochę mróz i woda. Odpadł jednak głównie dlatego, że bardzo mu na tym zależało. Jego dewizą życiową, odkąd tylko pamiętał (czyli odkąd stał się samodzielnym ziarnkiem piasku), było hasło: 
Jeśli czegoś bardzo chcesz 
(i będziesz o tym cały czas gadał), 
na pewno to dostaniesz.
I coś w tym rzeczywiście było.  Zbychu bardzo chciał dostać się do morza. Marzył, by zostać uniesionym przez fale, by pluskać się z morskimi stworzeniami i by patrzeć jak promienie słoneczne załamują się pod powierzchnią. Przez ostatnie 190 lat osiągnął już całkiem sporo. Spłynął rzeką w gór, później przyczepił się do mewy i w końcu osiadł na plaży. Brakowało już tylko kilka metrów. Wystarczyło stoczyć się z zaspy. Zbychu tak długo się starał, aż w końcu mu się udało. Niestety stoczył się nie do morza, a do dziury wykopanej w międzyczasie przez dzieciaki i został w niej zasypany przez przypadkowego przechodnia gamajzę. Ziarnko nie traciło wiary. Wiedziało, że w końcu kiedyś się stamtąd wydostanie. Miało wiele szczęścia. Kilka dni później jakiś inny dzieciak, znalazł dziurę i postanowił ją pogłębić. Tym sposobem Zbychu znalazł się znów na powierzchni.
- Gdyby tylko udało mi się przyczepić do chłopaka - wyszeptało ziarenko i wkrótce nadarzyła się okazja. Przyklejony do kąpielówek, zmierzał już w stronę wody. Dziecko opłukało zabawki i zanim ziarenko zdążyło się zorientować, już odbiegało od morza, w stronę miasta. W ostatnim momencie Zbychu zobaczył jeszcze jak silny podmuch zdmuchuje piasek z zaspy, na szczycie której był jeszcze kilka dni wcześniej, do morza.
- Damn it! - krzyknął Zbychu i trafił do pralki. Później suszenie, jakieś wstrząsy i wrzucono go do ciemnego miejsca. Nie wiedział ile tam przeleżał, przysnął sobie. 
Obudził się, wraz z pojawieniem się światła. Silne promienie słoneczne odbijały się od niego i wprawiały jego krystaliczne ciało w migotanie. Rozejrzał się dookoła. Był wśród drzew. Powietrze było czyste i świerze. Był nad jeziorem. Daleko od morza. Inaczej tu pachniało. Musiał się znaleźć w górach. Wrócił tam skąd przybył. Tyle starań i straconego czasu poszło na marne.
-Fuck, fuck, FUCK! - pomyślał wkurzony Zbychu, a później zaczął mamrotać - macia facia, kurwa burba, chujnia mujnia, jebie ciebie, chuj ci w oko głupia pizdo (itd itp)
- Cała ta podróż, tyle starań! chuj chuj CHUJ! tyle lat straconych i DUPA! bez takich, kurwa! - mamrotał dalej.
Jednak po jakimś czasie się trochę uspokoił.
- Nie poddam się, o nie! Za pierwszym razem prawie mi się udało, za drugim już na 100% osiągnę sukces! Na pewno tu gdzieś jest jakaś rzeka. Muszę zapytać kogoś o drogę.
Jak pomyślał, tak i zamierzał zrobić. Dzieciak założył galoty, a piasek czekał. Gdy wszedł do wody, ziarnko odczepiło się od jego gaci i zaczęło opadać na dno, na zwiady.
- Czy jest tu gdzieś jakaś rzeka? - krzyknął Zbychu.
- Nie ma -usłyszał w odpowiedzi.
- Jest - odezwał się inny głos z głębi. Brzmiał jakoś dziwnie.
- Gdzie? - zapytał Zbychu, a echo jego pytania odbiło się od dna.
- Kilka metrów za lasem - odpowiedział ten sam dziwny głos z głębi. 
- Skąd wiesz? 
- Bo stamtąd przybyłem... -manierę też miał dziwną ten głos. Tak jakby sam sobie echo dopowiadał. - jak chcesz to ci pokażę - dopowiedział głos po chwili ciszy.
- Aha - odparł Zbychu, zaczekał chwilę nasłuchując echa, jednak się nie doczekał i w końcu zasmucony, bo w sumie fajne było to echo, odparł - to chodźmy.
Gdy tylko to powiedział, nadeszła okazja. Człowiek przepływał akurat w okolicy. Zbychu złapał się go mocno. Znów udało mu się przykleić do kąpielówek.
- Jesteś? - zapytał nowego przyjaciela, przewodnika.
- No - odpowiedziało echo, po czym wymamrotało już normalnym głosem starej zrzędy - stopy są całkiem wygodne, pod warunkiem, że się siedzi na wierzchniej stronie.
- Zbychu - powiedział Zbychu.
- Co Zbychu? - odpowiedziała zrzęda.
- Jestem Zbychu. Nazywam się Zbychu - wyjaśnił Zbychu.
- A, ok - odpowiedziała zrzęda, po czym dodała echem - Ja Stachu. (pauza i jakby wahanie) Być. - po czym zrzęda dodała - O, jesteśmy na miejscu.
- To nie jest rzeka - powiedział niepewnie Zbychu.
- Wiem - powiedziała zrzęda, której chyba już się znudziło bycie echem.
- Co?!
- Kłamałem. Tu nie ma rzeki. Trzeba się było słuchać za pierwszym razem. Jak normalne ziarnka mówiły, a nie jakiegoś echa się słuchasz.
- Po co kłamałeś?
- Dla fanu. Dla zabawy, znaczy się. Zobaczyłbyś swoją minę! Właśnie po to. - zrzęda zamieniła się w irytującego klauna. Śmiała się teraz do rozpuku.
- Co?! Przecież siedzisz na stopie. Nie widzisz mnie.
- Bu-u-u! - powiedziało echo zza fałdki materiału.
Zbychu podskoczył z przerażenia i ledwo się utrzymał na gaciach.
- To wcale nie jest śmieszne - odpowiedział wściekły, bliski płaczu Zbychu - jesteś głupim głupkiem. Na dodatek jesteś niesamowicie przewidywalny i złośliwy. Ograniczony dupek! Nic nie wiesz o życiu i masz w głowie papkę. Jesteś nieodpowiedzialny i na tym właśnie polega różnica miedzy nami. Twoja arogancja zamyka ci mózg i zatacza koła! Idź i umrzyj! Ale znaj łaskę Pana! Wybaczę Ci pod jednym, jedynym warunkiem. Zostań moim sługą! - Zbychu paplał sobie w najlepsze i sam się nakręcał.
Stachu już od jakiegoś czasu go nie słyszał, bo odczepił się gdzieś na granicy plaży i wygrzewał się teraz w promieniach słońca. Pomyśleć by można było, że Zbychu się w końcu połapie, ale zamknął się dopiero, gdy człowiek strzepnął go przez przypadek, drapiąc się po jajach. Zbychu wylądował na ściółce. Daleko od wody, nie mówiąc już o morzu. (!) Oddalił się od czegoś co prawdopodobnie było najbliższą rzeczą do jego marzeń. (!) Mógł przecież na jakiś czas zostać w tym czystym, górskim jeziorze i zobaczyć jak będzie. Odpocząć trochę, nabrać sił i może kiedyś jeszcze spróbować dostać się nad morze, gdy pojawi się ku temu okazja. Może (na pewno) nie było mu dane dostać się do morza (i nigdy tam nie trafił, mówię to ja - wszechwiedzący narrator)? Miał kilka szans, ale nazbyt się spieszył, nie przemyślał wszystkich możliwych opcji i... po prostu miał pecha. Biedny Zbychu.
Jednak nie powinno nam być go szkoda, bo jest tylko zarozumiałym, samolubnym ziarenkiem piasku, które utknęło już na zawsze w lesie, w górach, z dala od swojego celu i bez szans na jego spełnienie. 
(Ha! Ha! Ha!)
- W sumie to mi nie zależy. Tak naprawdę nigdy nie chciałem wpaść do morza. Morze jest bez sensu - pomyślał jeszcze Zbychu, leżąc na grubej warstwie mchu bez jakiegokolwiek kompana do rozmowy, a później z wściekłości się rozpadł na miliony mniejszych kawałeczków, każdy z nich równie zarozumiały jak pierwowzór. 

niedziela, 24 lutego 2013

Historia pewnego liścia.

|Stan Getz - Autumn Leaves

Pewnego razu na drzewie rósł sobie pewien liść, jakich jest wiele. Zwykły, nic nieznaczący liść. Ogólnie lubił swoje życie, ale była jedna rzecz, o której słyszał od ptaków, która przerażała go i mroziła mu soki. Była to jesień. Wraz z jesienią, miała przyjść zagłada. Liść miał spaść na ziemię, tam być deptanym, zmiatanym i w końcu spalonym na stosie wielu podobnych. Więc zamiast nie myśleć lecz czuć bryzę owiewającą jego delikatne ciało, zamiast wchłaniać promienie słońca, zamiast rozkoszować się wiatrem, który sprawiał, że liść mógł się ocierać o inne liście... nasz liść zamartwiał się i bał przyszłości. Kiedy nadeszła zima, dni stały się krótsze, słońca było coraz mniej, nadszedł deszcz i wichury. Liść ze strachu stracił całą swoją witalność i kolory. Stał się szary, brzydki, kruchy i połamany. Zanim przyszedł pierwszy mróz liść oderwał się od gałęzi i delikatnie opadł na ziemię. Sparaliżowany z przerażenia pod koniec drogi w dół ocknął się i... 


- Spodziewałam się szybkiego i bolesnego upadku – pomyślał liść lądując miękko na trawie – a to w sumie było całkiem przyjemne. Szkoda, że nie mogę tego zrobić jeszcze raz. Szkoda, że ten raz, gdy było mi to dane, nie czerpałem z tego świadomej przyjemności. 
Leżąc tak i rozmyślając liść nie zauważył, że wylądował na ciemno-zielonej murawie. W okół niego piętrzyło się sporo innych liści. 
- Siema! -zagadała trawa – cieszę się, że wpadłeś. Może się napijemy? Świeża rosa jest najlepsza na smutki i stres, a ty nie wyglądasz za dobrze. 
- Co? 
- Nie dziw się, tylko zbieraj. Tu na dole impreza trwa cały czas! - powiedziała trawa z uśmiechem. 
Liść postanowił spróbować. Po chwili był już po lepszej stronie rzeczywistości.
- Łał! Tego się nie spodziewałem - powiedział strasznie zdziwiony liść.
- Poczekaj jeszcze trochę. Niedługo zacznie się prawdziwy fun.
- Ahaaa... - powiedział pijany liść, czknął i zasnął.
Dni upływały mu na zabawie i poznawaniu lepiej swoich nowych przyjaciół. Wydawało się, że życie nie może być piękniejsze i żałował, że nie spadł z drzewa wcześniej. Czasami zza chmur wyłaniało się słońce, liść suszył się na nim i piękniał. Chciał zatrzymać czas, ale jak wiadomo, czas płynie nieubłaganie. Później nastały deszczowe dni, jednak zawsze znów wychodziło słońce, a on trzymał się razem ze swoimi przyjaciółmi. Liść kochał słońce, kochał też deszcz. Cały świat był piękny. Aż pewnego słonecznego dnia nadszedł dzień, którego liść bał się najbardziej. Dzień grabienia i palenia. Gdy tylko zorientował się co nadchodzi, zamarł z przerażenia. 
- Wreszcie! - powiedziała trawa.
- O czym ty mówisz?! 
- Na to czekałam cały rok.
- Teraz mnie spalą! Jak możesz?!
- Zobaczysz, to będzie niesamowite i piękne. Nie bój się.
- Nie bój się?! Łatwo ci mówić. To nie ciebie spalą.
- Po prostu czerp z tego przyjemność. Nic już nie możesz zrobić, by zmienić swój los. Zresztą czyż nie lepiej odejść w piękny, widowiskowy sposób, niż zgnić gdzieś w szarym kącie?
- Ja nie chcę odchodzić!
- Odchodzisz stąd, idziesz dalej. Bałeś się tego co cię czeka jak spadniesz z drzewa, a mimo to spadłeś i okazało się, że nie jest tak źle.
- Nie jest źle?! Tu jest cudownie! Najlepiej jak może być.
- Nie zniszcz tego momentu. Tyle chciałam ci tylko powiedzieć.
Liść musiał to sobie wszystko bardzo szybko przemyśleć. Trawa go nie przekonała. Trząsł się z przerażenia.
- Jeśli naprawdę tak bardzo się boisz, to ukryj się między moimi liśćmi, ale ogień jest piękny i cudowny. Jeśli zostaniesz, będziesz tego żałować. 
- Nie ma mowy! Zostaję.
Liść schował się i czekał. Człowiek zgrabił już cały trawnik, a liść został, porwany przez grabie, słaby i samotny. Reszta liści zgromadzona, ułożona w wielki stos, czekała na swój koniec. Liść wyglądał zza trawy i obserwował widowisko. Był na tyle blisko, by słyszeć głosy innych liści. Niektóre się bały, inne były ciekawe tego co się stanie. Wszystkie czuły się zjednoczone. Czekało je to samo.
W końcu przyszedł Człowiek i wrzucił zapałkę na stos. Liście zaczęły się tlić. Przez chwilę panowała cisza. Nikt nie wiedział co się dzieje. W pewnym momencie, nagle, stos liści buchnął płomieniami. Liście zaczęły się śmiać. Naćpane dymem, czuły teraz delikatne łaskotanie, które przeradzało się w coś porównywalnego z ludzkimi orgazmami. Liść schowany w trawie chciał się do niech przyłączyć. Trawa pomogła mu się zbliżyć, choć wiedziała, że teraz jest już za późno. Liść nie przeszedł całej drogi. Nie był znieczulony dymem. Trawa wdychała opary i przymykała oczy z przyjemności. Liść zbliżył się do kupki i zajął płomieniem. Czuł ból i rozczarowanie. Inne liście ulatywały do nieba, sczerniałe i lekkie, zanurzone w przyjemności. Nasz liść krzyczał z bólu, aż został zwiany z powrotem na trawę. Nadpalony, nadgnity, samotny, sponiewierany i zdołowany przeleżał całą zimę, aż w końcu na wiosnę rozsypał się i odszedł. 
Trawa obudziła się z zimowego snu i spojrzała na szczątki przyjaciela.
- Biedny głuptasek. - powiedziała i łyknęła świeżej rosy. Nowe liście zaczęły pojawiać się na drzewach.
The end.

wtorek, 19 lutego 2013

wczoraj sie w tym zakochałam. chyba sobie taki plakat wydrukuję i powieszę nad łóżkiem i będę się budzić i z tego śmiać! :D

źródło: internety

niedziela, 17 lutego 2013

...a to co mam, przepiję :D

-(...)no ja przez niego płakałam
-czemu?
-bo mi przyjebał to mi się płakać chciało

-w którym roku sie urodziłaś?
-nie pamiętam. byłam mała.

-nie widziałam nawet smrodu po czereśniach

-whiskey z plasterkiem sera i 3 kostkami lodu
-z czym?! :o
-no z plasterkiem sera!
-Z CZYM?! O.O
-no! i z 3 kostkami lodu
-Z SEREM?!
-jakim serem?
-powiedziałaś 'z plasterkiem sera'
-no co ty. powiedziałam, że z plasterkiem cytryny.

-zadzwoń do tej szkoły.
-nie bo nie słyszę.
-na drugie ucho chyba słyszysz.
-tak, ale mi niewygodnie przez nie się słucha.
-to idź do nich i pisz na kartce.

sobota, 16 lutego 2013

wtf single


Wtf people?! EVERYONE around me is SINGLE (beside few hot guys). Just today I found out that a couple that was together for almost 5 years broked up like a month ago. Few months back another great couple broked up. Around half year ago my relationship got fucked. And one more couple broked up yesterday, but I would say it was not the matching couple but they lasted few months. I blame goverment, god and... that's right: BOYFRIENDS (nah, just kidding. Can't blame something that is not there).

The most weird thing is that those couples are 'friends' now, whatever that means for them. Yeah I am friends with my ex too (just that one tiny bitty detail: we almost don't talk. how cool is that?)
I blame media for that. [For the previous also (but as we all know, previous control media, beside bf of course, unless someone have a bf that is a politician or god).]

I want to jump of the 7th floor too (just kidding, I'd rather other ways of dying if i really wanted to kill myself, which i don't. It's just reference to the suicide that happened today 7 a.m. and which my best friend's neighbour's niece commited. Not cool at all. Makes me think about life and how much it's worth). 

Request:
People don't kill Yourself. It makes other people sad. :(
Instead of that listen to some of your favourite music. They say it releases all bunch of endorfins. :)

//

wtf ludzie?! WSZYSCY dookoła mnie są SINGLAMI (oprócz kilku ciach). Dzisiaj odkryłam, że para która była razem przez prawie 5 lat się rozpadła jakiś miesiąc temu. Inna para znajomych z podobnym starzem zerwała kilka miesięcy temu. Coś koło pół roku temu mój związek się rozjebał na kawałeczki. Jeszcze jedna para mi znajoma rozeszła się wczoraj. Nie powiedziałabym, że do siebie pasowali, ale przetrwali kilka miesięcy. Winię za to rząd, boga i... tak właśnie: chłopaków (nie, żartuję. Nie można winić czegoś czego się nie ma ;p).

Najdziwniejsze w tym jest to, że te pary się teraz 'przyjaźnią', cokolwiek to dla nich oznacza. Tak, ja też przyjaźnię się z moim eks (taki tylko maleńki szczególik: praktycznie nie rozmawiamy. Zajebiście, nie?)
Winię za to media. [Za te wcześniejsze także (chociaż jak wszyscy wiemy, te wcześniejsze kontrolują media, oprócz chłopaków oczywiście, chyba że czyjś chłopak jest politykiem albo bogiem).]

Też mam ochotę wyskoczyć z 7-mego piętra (żartuję, wybrałabym inną drogę śmierci, gdybym chciała się zabić, czego nie chcę. To tylko odniesienie do samobójstwa, które zostało popełnione dziś o 7-mej rano i które mojej najlepszej przyjaciółki sąsiadki siostrzenica popełniła. To wcale nie jest fajne. Sprawia, że myślę o życiu i tym ile jest warte).

Prośba:
Ludzie nie zabijajcie się. To sprawia, że innym ludziom jest smutno. :(
Zamiast tego posłuchajcie ulubionej muzyki. Podobno to wyzwala całą masę endorfin. :)

|Chris Malinchak - If U Got It


edit:
ja jebie! jeszcze przed chwilą to znalazłam:
http://chatolandia.pl/2013/02/16/the-brake-up/
rok 2013 to rok zerwań! :o

środa, 13 lutego 2013

trzy-nas-tego (nawet w lutym jest wiosna)

|Duffy - Oh boy

It turns out that the only person that can break my heart is me. I find life very ironic. All day today I thought it's 14th. Untill now when I glanced on the bottom right side of my screen. It sucked. Now i know tomorrow I will feel same as today, which means I will feel just horrible. First time in many years I am single on this day (of all mentally ill. person as crazy as I am will not celebrate it. at all). Yey! I am slowly learning that being single isn't that great.

//

Okazuje się, że jedyną osobą, która może złamać moje serce jestem ja sama. Dostrzegam życie jako bardzo ironiczne. Cały dzisiejszy dzień myślałam, że jest 14-sty. Aż do teraz, kiedy zerknęłam w prawy, dolny róg ekranu. Kurwa. Teraz już wiem, że jutro będę się czuła dokładnie tak jak dziś, czyli chujowo. Pierwszy raz od wielu lat jestem singlem w tym dniu (mentalnie chorych. Osoba tak stuknięta jak ja nie będzie go obchodzić. W ogóle.) Jej! Pomału się uczę, że bycie singlem wcale nie jest takie super.

edit:
na kacu mam piękne sny o wodzie. zazwyczaj jestem pod wodą (w jeziorze, morzu, rzece, basenie, etc) i często nie muszę oddychać przez niesamowicie długi czas. po prostu sobie pływam i obserwuję świat spod powierzchni. kojarzy mi się to ze Świtezianką :D