niedziela, 16 marca 2014

Historia człowieka, który pozbył się emocji


| I don't feel sad, i don't feel anything [ tate langdon ]

Dawno, dawno temu był sobie Człowiek, który wierzył, że świat leży u jego stóp. Myślał on, że człowiek silny, to taki, który nie ma uczuć. Postanowił więc się ich pozbyć, zaczynając od oznak uczuć. Wyznaczył sobie pierwszy cel. Kolejne miały przyjść później. Człowiek silny to taki, który nie płacze. Osiągnięcie tego celu, zajęło mu sporo czasu, ale w końcu się udało. Kolejny cel, smutek. Człowiek wprowadzał się w stany głębokiego smutku, rozpaczy i beznadziejności, tylko po to by nauczyć się z nimi walczyć. Nie przewidział jednak jednej, bardzo ważnej rzeczy. Smutek zaczął go fascynować i wciągać.  Z czasem spędzał coraz więcej czasu w swoim małym szarym świecie. Świat ten jednak był bardzo wymagający. Coraz trudniej było Człowiekowi wchodzić do tego świata. Uodparniał się na niego. Musiał więc szukać coraz silniejszych uczuć i wprowadzać się w coraz mocniejsze fazy. Wchodząc do swojego świata tracił nad sobą kontrolę i gubił kolejne emocje. Nie były mu już potrzebne. Odeszła radość i przyjemność. Człowiek stracił zainteresowanie innymi ludźmi, przed którymi starał się zachowywać normalnie. Nie mógł więc przy nich wchodzić do swojego prywatnego, ukrytego świata. Z czasem zaczęło go to wszystko męczyć. Chciał sobie zrobić przerwę. Teoretycznie powinno to być dziecinnie proste, skoro 'wszystko miał pod kontrolą'.  W praktyce, jak się okazało, zabrnął już za daleko. Smutek nim zawładnął, pochłonął go. Człowiek miał ochotę płakać, ale i tej zdolności się wyzbył. Znalazł się wtedy w bardzo trudnej sytuacji. Nie wiedział jak sobie z nią poradzić, a zapytanie kogokolwiek o pomoc, nie było opcją. Przecież jest silny. Silni ludzie nie mają emocji. Smutek jest emocją. Przyznanie się do emocji byłoby personalną porażką. Tak więc Człowiek trwał w tym swoim stanie smutku, uśmiechając się do ludzi go otaczających, aby ci nie nabrali podejrzeń. Ludzie jednak powoli odsuwali się od niego, bo coś w jego zachowaniu było dziwnego. Sztuczność? Nienaturalność? Mimika niepasująca do okoliczności? Człowiek czuł się coraz bardziej samotny i coraz bardziej wciągał go szary świat.
Czuł złość do siebie, do innych, do wszystkiego. Jednak i złość zostawała pochłaniana przez szarość. W jednej chwili myślał, że wybuchnie, w kolejnej czuł jedynie rozpacz.  W tym okresie miał tylko jedno marzenie: 'niech to wszystko zniknie'. Czuł się słabszy niż kiedykolwiek wcześniej. Pomyślał wtedy: 'Gdybym tak mógł sobie popłakać, wszystko wróciłoby do normy. Na pewno byłoby lepiej.'
Nie potrafił jednak płakać. Nie wiedział jak. Nie robił tego od lat.
Smutek wypełniał go przez długi, długi czas, aż w końcu i on zniknął. Człowiek został sam. Bez najmniejszej nawet emocji. Bez cienia choćby uczucia. Na początku wydawało mu się, że teraz będzie już lepiej. Nie było. W końcu osiągnął swój cel sprzed lat i nie czuł nic. Nie mógł się wiec z tego cieszyć. Pomyślał tylko wtedy, w jedynym języku, którym od jakiegoś czasu się posługiwał: 'Suuuper...' i przeklął się w myślach.

Podejmując się zadania, Człowiek nie rozumiał, że uczucia i emocje maja swoje funkcje. Są nimi np. rozładowanie napiecia, utrzymywanie równowagi psychicznej i utrzymywanie kontaktów międzyludzkich. Bez emocji, człowiek przemienia się w zombie. To dzięki emocjom mamy ochotę rano wstawać z łóżka i przeżywać kolejny dzień. Dzięki emocjom podejmujemy wyzwania, pracujemy nad sobą i ulepszamy świat. Dzięki emocjom zdobywamy przyjaciół. Gdyby emocje były słabością, gatunek ludzki by się ich wyzbył wieki temu. Niestety nasz człowiek przekonal sie o tym zbyt późno.

sobota, 15 marca 2014

patrzeć nie widząc



Kontakty z ludźmi.

Kiedyś byłam spragniona ludzi. Chciałam być nimi otoczona 24/7.
Teraz uciekam, bo każde 5 min jest udręką. Liczę minuty. Staram się uśmiechać, żeby nie wyjść na gbura, chociaż czasami nie mam na to siły. W głowie jak mantrę powtarzam wymówki, żeby uciec do swojego świata samotności i zostać w nim jak najdłużej.


Dlaczego taboret ma depresję?
Bo nie ma oparcia.
Samotność.
Kiedyś szukałam sobie zajęć, żeby się nie nudzić.
Teraz uciekam przed zajęciami, żeby się nie nudzić. Zrobienie czegokolwiek wydaje się bezsensowne, męczące i nudne. Uwielbiam leżeć sobie i wpadać w stan pół snu. Uwielbiam spać. Bardzo dużo śpię. Nawet po kilkanaście godzin dziennie. Sen jest świetną wymówką, żeby nic nie robić. Sen nie jest bez sensu i nie męczy. W snach mogę robić co tylko zechcę, być gdzie mi się tylko zamarzy i przeżywać każdy możliwy scenariusz. To jak podróż do bajkowego świata. Jak uczestniczenie w fabule książki fantasy. Zupełnie jak znalezienie się w obrazie surrealistycznym. Ludzie i scenerie pojawiają się i znikają. Przekształcają się ciagle w coś innego. Sny nie znają nudy i bezsensu.


Nie cierpię mojego rozdwojenia jaźni, jest świetne.

Kontakty międzyludzkie.
Kiedyś wierzyłam w uczciwość, bezinteresowność i szacunek.
Teraz trudno mi to przychodzi. Codziennie widzę ludzi, obserwuję ich zachowania, widzę ich motywy. We wszystkim co robią. Jeśli uważają, że ktoś im się nie przyda, po prostu go ignorują. Szacunek jest odgrywany. Człowiek nie szanuje człowieka, czasami tylko udaje, jeśli widzi w tym jakiś profit. Nie ufam im. Nie rozumiem. Ja tak nie umiem. Może zostałam inaczej wychowana. Wolę zdystansować się od takich ludzi. Nie chcę złapać ich choroby. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.


Dwóch wariatów znalazło się w jednej celi.
- Na ile lat cię skazali? - pyta się jeden drugiego.
- Na 10.
- Mnie na 15. Zajmij łóżko przy drzwiach, bo prędzej wychodzisz.


Zajęcia.

Kiedyś robiłam milion rzeczy na raz.
Teraz nie robię nic i jestem zmęczona.


W jaki sposób sopranistka wymienia żarówkę?
Po prostu ją trzyma, a świat kręci się wokół niej.

Muzyka.

Kiedyś wprowadzała mnie na ciekawe ścieżki, wciagała, interesowała i pozwalała przeżywać wszystko bardziej intensywnie.
Teraz większoścć utworów mnie irytuje. No chyba, że nie ma sensu, albo sprawia, że czuję się gorzej. Wyjatkiem sa stare utwory, głównie rock, metal, etc. (np dziś przypomniałam sobie o Comie).


Konserwatorium im. Witolda Lutosławskiego w Krakowie. 
Po korytarzu, w przerwie między zajęciami spaceruje dwóch studentów:
- Ale miałem wczoraj traumatyczne przeżycie - mówi jeden
- Co się stało?
- Byłem świadkiem samobójstwa. Jakiś facet skoczył z dachu wieżowca wprost pod moje nogi.
- Jezu! A jaki był motyw?
- Żadnego motywu nie było. W całkowitej ciszy o ziemię jebnął.

Słońce.

Kiedyś było równoznaczne z radością, pozytywną energią i nowym startem.
Teraz jest ciepłe i razi. Od słońca wolę świeczkę wieczorem i ciepły strumień termowentylatora na skórze (nie udowodniono, że jest karcynogenny).
Idzie wariat drogą i krzyczy: 
-Będę chodzić! Będę chodzić!
Przechodni pytają się: 
-To jakiś cud? 
-Nie, auto mi ukradli.
Życie.
Kiedyś łapałam każdą sekundę.
Teraz patrzę na zegarek i śmieszy mnie tykajaca wskazówka. Zegary są takie przewidywalne. Lubię zegary.


Pesymista widzi ciemny tunel. 
Optymista widzi tunel ze światełkiem na końcu. 
Realista widzi tunel ze świecącymi reflektorami. 
Maszynista widzi trzech debili stojacych na torach.

Rozumienie.

Kiedyś wszystko było jakieś. Wszystko było określone w ten czy inny sposób.
Teraz zrozumiałam, że rozumienie ograniczone jest bardzo przez nas samych, naszą zdolność pojmowania, nasze zmysły, nasze emocje, nasze doświadczenia i nasze braki. 

Kobieta rozmawia ze swoim gospodarzem domu o lokatorach, mieszkających nad nią:
- Oni w nocy tupią i głośno się zachowują aż do północy - skarży się kobieta.
- Czy to Pani przeszkadza? - pyta się gospodarz.
- Nie, ja i tak zwykle o tej porze ćwiczę grę na skrzypcach.



|Coma - Pierwsze wyjście z mroku

|Coma - Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków

czwartek, 13 marca 2014

zamknięty świat z głosami


| Narkotek - Acido Acida

Mój mózg teraz jest jak ten utwór. Tylko mocniej. Głośniej. Szybciej. Bardziej pojebanie.

Zajęcia z psychiarii. Lubię. Widzę wtedy, że ze mna też mogłoby być gorzej. Rozmowa z mężczyzna leczonym na schizofrenie o jego przeżyciach, głosach, doświadczeniach (również z narkotykami) i słuchaniu o jego zamkniętym świecie, było jak dla mnie ekstremalne. Miałam wrażenie, że on wbrew pozorom nie chciał, by głosy całkowicie odeszły. Może boi się powrotu do normalności?

Dr dziś poruszył temat zmysłów, różnicy postrzegania świata przez każdego z nas i odniósł się do pierwszego filmu Matriks. Czy ściana jest tak samo żółta dla każdego? A może jest dla mnie zielona, dla ciebie niebieska, ale nauczono nas, że ten kolor to żółty? Nieważne. Jak widać tyle wystarczy do komunikacji. 
Ludzie z psychicznymi schorzeniami widza świat inaczej. Różnica może być ogromna. Większa nawet, niż by nam się mogło wydawać.

Oczywiście doszedł jeszcze jeden temat w mojej głowie. Na leczenie schizofrenii nigdy nie jest za późno. Terapia zazwyczaj zaczyna działać max po 2-4 tyg.

Także ten. Wracam do swojej depresji. Mamy dużo do przemyślenia i jeszcze więcej do przedyskutowania.

Wszystkich czytelników pozdrawiam i przepraszam, że tak mało ostatnio piszę. Infekcje się na mnie uwzięły, a szczególnie jedna z 'prof' przed nazwiskiem.

Zamknięty świat rany otwarte.
Otwarty świat rany zamknięte.


edit:
|Limp Bizkit - Hot Dog