niedziela, 7 września 2025

Pan i Pani Zamku "Na Skale Wśród Fal".


Cyberpunk 2077 OST - Never Fade Away (P. T. Adamczyk & Olga Jankowska) (Credits Song) [EXTENDED]



Stała na balkonie patrząc w dół. Jej biała luźna sukienka powiewała na wietrze obijając się o nogi. Pod nią przepaść, skały i rozbijające się o nie wysokie fale. Brzeg wybrzeża był kilkaset metrów dalej. Gdyby nawet przeżyła skok do wody, nie miałaby szans przepłynąć wpław. Woda była zimna i niebezpieczna. Stworzenia, które w niej mieszkały wyczułyby ją po kilku minutach i nie zostałoby z niej nic.
Czuła beznadzieję sytuacji. Miała przeczucie, że tutaj nie czekało ją nic dobrego. Mimo, że jej pomógł, uratował przed dzikusami, nie ufała mu do końca. Przy nim zachowywała się inaczej... dziwnie. Jakby nie była sobą. Jakby wyzwalał w niej jakieś wcześniej nieznane jej części osobowości. Niby przy nim czuła się kochana, bezpieczna i szczęśliwa, to gdy znikał uczucia te znikały razem z nim. Wiedziała, że na razie nie może wyjechać, wszędzie teraz było dla niej niebezpiecznie. Wszyscy jej szukają. Na szczęście nikt nie wie, że się tu schroniła, ale jak długo będzie się chować? Czy już nigdy nie wróci co domu? 
Mimo, że wszyscy tutaj traktują ją dobrze, gdy znikał nie czuła się bezpiecznie, ogarniała ją samotność. Miała dziwne przeczucie, że coś tutaj jest bardzo nie tak, nie potrafiła jednak dojść do tego co. Miała w sobie silny instynkt ucieczki. Tylko ucieczki przed czym? I dokąd uciekać? Tego nie wiedziała. Instynkt... a może po prostu sobie wmawia, że coś musi być nie tak, skoro nagle jest dobrze. Może przyzwyczaiła się już do tego, że ciągle coś strasznego ją spotyka? Skoro teraz jest dobrze to może jej straumatyzowany mózg czeka kiedy znowu wydarzy się coś strasznego?
Jest kochana. Jest bezpieczna. Nie dzieje się nic złego.
Więc dlaczego czuje niepokój?
Nie usłyszała kiedy wszedł. Poczuła tylko nagle ogarniającą ją błogość. W myślach usłyszała delikatną muzykę płynącą ze stojącego w rogu  pięknego, czarnego fortepianu, która hipnotyzowała.
Przyciągnął ją do siebie. Jego silne ramiona oplotły ją, jego olbrzymie, muskularne, lecz smukłe ciało zdominowało. Nie sprzeciwiała się. Pozwoliła mu. Zawsze poddawała się jego dotykowi. Bezsprzeczność jaką promieniował, nie zostawiała wiele miejsca na wątpliwości. Poczuła jego chłodny oddech na swojej szyi, jej ciało przebiegł dreszcz. Jego palce pianisty musnęły jej skórę na ramionach, sunąc w dół milimetr za milimetrem, wyzwalając kolejne fale przyjemności. Czuła jego spojrzenie na sobie. Doskonale wiedział jak na nią działa, bawił się nią, obserwując każdą mikroekspresję, każdy dreszcz, każde drżenie powieki. Westchnienie wydarło jej się z ust. Czuła, że traci kontrolę nad swoim ciałem. Im bardziej traciła kontrolę tym bardziej jej zmysły wyostrzały się. Słyszała przez uchylone drzwi balkonowe fale rozbijające się o skały dużo niżej, słyszała piski i świst skrzydeł nietoperzy krążących wokół wieży, słyszała szum wiatru niosący dźwięczne granie skrzypiec i śpiew dochodzący gdzieś z oddali. Jej skórę owiał delikatny, pachnący letnią nocą powiew, który poruszył delikatnymi kremowymi firanami. Wzięła szybki, głęboki wdech, który smakował solą i cytrusami, gdy poczuła jego palce na swoim wcięciu talii, sunące nadal w dół. Druga dłoń musnęła jej żuchwę, stanowczo odchylając jej głowę w tył, w kierunku jego ust. Nachylił się i musnął swoimi wilgotnymi wargami jej. Poczuła gorąco gdzieś w środku, a nogi odmówiły jej posłuszeństwa, co on momentalnie wykorzystał biorąc ją w ramiona jak pannę młodą. Jej zwiewna biała sukienka świsnęła delikatnie unosząc się i opadając, oplatając ich ciała, gdy zakręcił się z nią w ramionach. Straciła na chwilę oddech, gdy w obrocie pocałował ją mocniej, objął jej dolną wargę swoimi ustami po czym figlarnie przygryzł ją, co ponownie wydarło westchnienie z jej ust. Mimo, że już stał w miejscu z nią w ramionach, jej świat nadal wirował, spod przymkniętych powiek widziała pastelowe mroczki, świat rozmywał się i znikał. On pochłaniał wszystko wokół niczym czarna dziura, cały świat poza nimi przestawał istnieć. Teraz czuła już tylko jego delikatny lecz stanowczy dotyk. Smakował wanilią i kardamonem i ten zapach... Pachniał cytrusami, miętą, cynamonem, paczulą, drewnem, skórą i czymś jeszcze. Ten zapach rozpozna wszędzie, to on pierwszy sprawiał, że kolana miękły jej zanim jeszcze się pojawił. Działał na nią hipnotycznie, w jego obecności nie potrafiła logicznie myśleć, traciła jakiekolwiek wątpliwości i poddawała mu się bezsprzecznie, stawała się jego i tylko jego, jakby tylko do tego była stworzona. 
Jego usta wciąż zachłannie smakowały jej, język delikatnie rozchylił wargi i wkradł się smakować ją bardziej. Zaprosił jej język do tańca, a ona chętnie się poddała. Kolejne westchnienie wydarło jej się z ust, a on pochłonął je, jakby tylko na to czekał, jakby ten oddech był posiłkiem, a on od dawna głodował. To sprawiło, że zrobiła się mokra. Jego głód podniecał ją jak nic innego. Złączyła uda czując nagle okropną pustkę między nimi, która stopniowo zmieniała się z ból. Chciała go. Bardziej. Coraz bardziej. Poczuła pod sobą aksamitną pościel i miękki materac. Nie czuła nawet jak niósł ją w kierunku łoża. Położył ją delikatnie niczym kwiat i nie odrywając od niej ust poprawił jej poduszkę pod głową. Ona pociągnęła go na siebie, wiedziała, że jej pomaga, sama nie miałaby siły przesunąć go nawet o centymetr. Jego usta zjechały na jej żuchwę, język zostawił chłodny ślad w kierunku ucha, dmuchnął delikatnie, a jej ciało przebiegły kolejne dreszcze. Owinęła swoje nogi wokół jego talii i przysunęła jego biodra do swoich, poddał jej się. 
- Czego chce moja Pani? - szepnął jej prosto do ucha. 
- Ciebie Panie - jęknęła.
- Jak bardzo? - warknął, podgryzając płatek jej ucha, jego dłonie złapały stanowczo jej nadgarstki i położyły jej nad głową.
- Bardzo... - szepnęła oddychając ciężko.
- Tak bardzo, że będziesz o to błagać? - zapytał z dzikim błyskiem w oczach, które nagle pociemniały.
Drażnił się z nią. Chciała zadrzeć głowę do góry, jej wewnętrzna buntowniczka, wojowniczka, feministka chciała walczyć, wykrzyczeć mu w twarz, żeby spadał, że nie będzie błagać, ale jej ciało pragnęło poczuć go głęboko w sobie, a każda sekunda zwłoki wydawała się torturą. 
Widział to i podniecało go patrzenie na jej wewnętrzną walkę. Czekał cierpliwie, patrząc jak jej myśli odzwierciedlane w spojrzeniu przelatują przed nim jak film. Najpierw zrelaksowana pełna gorąca i pasji, później szybko otworzyła i przymrużyła oczy pełna furii i dumy, unosząc delikatnie brodę, po czym, gdy musnął ponownie jej płatek ucha językiem, zamrugała i ponownie zamknęła powoli oczy tym razem z pożądania.
- To jak? Czy moja Pani będzie błagać? - zachrypiał jej do ucha, gorący oddech owiał jej szyję wywołując od niej kolejny cichy jęk
- Nie - odsapnęła niepewnie.
Wiedział, że musi jeszcze trochę nad nią popracować. Ponownie jego usta objęły jej płatek ucha, cicho mruknął, co sprawiło że jej łydki mocniej zacisnęły się wokół niego, przyciągając go do niej.
- Nie? - mruknął, czując jak ociera się w ubraniach o jego męskość. Poczuł jak jej środek promieniuje gorącem i wilgocią. Czuł smak jej pożądania. Chciał pożreć ją, rozerwać na strzępy, chciał ją całą już. Powstrzymywał się jednak, choć kosztowało go to bardzo wiele. Wiedział, że więcej satysfakcji sprawi mu zabawa, chciał się nią nacieszyć jak najdłużej, chciał ją złamać, chciał by błagała, by poddała mu się, by chciała być jego i tylko jego. Chęć posiadania, władzy nad nią była silniejsza niż pożądanie.
- Zobaczymy - zawarczał z szyderczym uśmiechem.
Nadal trzymając jej nadgarstki jedną dłonią, drugą zsunął powoli ramiączko sukienki, a jego usta podążały za skrawkiem materiału. Nie zatrzymał się tam, za ramiączkiem podążała falbanka przesłaniająca kształtną pierś. Gdy falbanka opadła, jego oddech musnął sutek, z jej ust wydarł się kolejny jęk, co sprawiło, że jego męskość, już dawno sztywna i twarda jak gałąź dębu, zapulsowała. Musiał ponownie się powstrzymać, by nie zerwać z niej wszystkiego i nie wejść w nią pełen dzikości.
Jego wewnętrzna bestia krwawiła pożądaniem i głodem. Widziała to, czuła to, chciała tego. Nie będzie błagać. 
Zassał jej pierś, zaciskając mocniej dłoń na nadgarstkach i przyciskając męskość do jej centrum. Wygięła się i nie mogąc się powstrzymać jęknęła znowu. To sprawiło, że on znowu poczuł pulsowanie w spodniach. Położył jej dłonie na swoich skroniach, wrócił ustami do jej ust.
- Zmieniłaś zdanie? - zapytał z nonszalanckim uśmiechem.
Nic nie odpowiedziała, zacisnęła tylko mocno usta.
- Waleczna jesteś mała, ale to nic. Lubię wyzwanie - zawarczał jej do ucha, po czym jego usta ponownie wróciły do jej.
Jej dłonie wplecione teraz w jego ciemne, błyszczące loki zacisnęły się mocniej, gdy ponownie ją pocałował, zdecydowanie zsuwając drugie ramiączko i odsłaniając drugą pierś.
Nie protestowała. Chciała go, jak nigdy wcześniej niczego. Nie znała tak silnego pożądania. Było bardziej intensywne niż głód, pragnienie, wyczerpanie i strach. Jednak dawało nadzieję na zaspokojenie, spełnienie i szczęście. Tak blisko, a tak daleko. Nie będzie błagać. Nie będzie... Nie.
Sukienka zsuwała się powoli, aż dotarła do bioder. Uniosła je, pozwalając mu zsunąć ją całkowicie. Była naga. Światło księżyca wpadające przez firany rzucało piękne cienie. Jej blada skóra i złote włosy odcinały się wyraźnie na ciemnej pościeli. Jej szerokie źrenice prawie całkowicie przesłaniały zielone tęczówki. Nie widziała go za dobrze, był tyłem do okna. Za to on widział ją dokładnie. Była pełnia, jasny księżyc oświetlał sypialnię dość dobrze. Jej kształtne ciało pełne krągłości, miękka skóra, delikatne rysy twarzy i pożądanie... Zacisnął zęby na jej wardze, przez chwilę prawie stracił kontrolę, jednak udało mu się powstrzymać. Musi zwolnić, bo następnym razem już się nie powstrzyma.  
Dłonie zjechały wzdłuż jej boków w dół, a środkiem podążyły za nimi usta. Dłonie zatrzymały się na biodrach, usta przeszły bokiem, drażniąc ją ponownie.
Westchnęła zniecierpliwiona, co sprawiło, że uśmiechnął się pod nosem.
Jego usta krążyły w okolicy jej ud, jego palce zataczały kółka między biodrami i talią. Wiła się, przysuwając biodra do jego twarzy, jednak on cierpliwie czekał, chociaż jego męskość pulsowała dziko.
- Proszę... - wyszeptała ledwosłyszalnie.
- O co prosisz, mała?
- Pff... - fuknęła pod nosem.
Zbliżył się do jej mokrej szparki, a ona myśląc, że jej się udało, zbliżyła się do niego. Delikatnie się odsunął i chuchnął przeciągle, co w końcu ją złamało.
- Proszę weź mnie. - szepnęła pełna żądzy.
- Czyja jesteś? - zachrypiał rozpalony.
- Twoja... jestem twoja.
- I czyja jeszcze? - warknął.
- Niczyja. Tylko two...jaaaaa...
Nie skończyła mówić, gdy wpił się ustami w jej wilgotną szparkę, skupiając się na łechtaczce, wokół której krążył język. Pił ją tak jak spragniony spija krople rosy z kamieni na pustyni. 
Ona wiła się i jęczała, trzymając go za włosy, zbliżała się do orgazmu.
- Jeszcze nie! - warknął stanowczo zwalniając swoje ruchy.
- Proszę... - jęknęła ona.
- Poczekasz aż ci pozwolę - wymruczał oblizując usta i wracając do uczty.
Smakował ją jak koneser smakuje wyrafinowaną potrawę, jak rozbitek świeże mango, jak głodny wilk pożera mięso. Jej soki wysysał zachłannie, a ona hojnie go nimi obdarzała. Czuł, że jest blisko.
- Teraz mała. Dojdź dla mnie.
Na te słowa ona puściła całe napięcie, a jej ciało przebiegły fale przyjemności, z wnętrza wypłynęła strużka soku, którą on zachłannie wyssał.
Była wyczerpana, ale on nie planował dawać jej odpocząć. Podsunął się do niej i pocałował ją namiętnie w usta, co ponownie rozbudziło w niej ogień. Wtuliła się w niego, wbijając paznokcie w skórę pleców, co sprawiło, że jego męskość ponownie zabolała. 
- Na co teraz masz ochotę - wymruczał jej do ucha.
- Teraz chcę ciebie posmakować - powiedziała patrząc mu prosto w oczy, po czym popchnęła go lekko by opadł na poduszki. Powoli rozpinając od góry guziki jego białej koszuli całowała odkrywaną stopniowo skórę, ciesząc się jego muskularnym ciałem i jego niecierpliwym wyczekiwaniem. W końcu koszula była rozpięta. Zsunęła się niżej i oblizując usta zsunęła jego spodnie, w czym jej pomógł unosząc delikatnie biodra. Chciał sam je zdjąć, ale stanowczym ruchem mu odmówiła.
Gdy uwolniła jego penisa z bokserek wystrzelił sprężyście, co sprawiło, że westchnęła z zachwytem. Był piękny. Zlizała błyszczącą w świetle księżyca kropelkę, która pojawiła się na czubku, po czym pocałowała go delikatnie, obejmując ustami. Pomału brała go coraz głębiej do buzi, co wyzwoliło falę dreszczy na jego ciele. Uśmiechnęła się zawadiacko, czego on nie dostrzegł zajęty swoją przyjemnością, odchyliwszy głowę do tyłu i przymykając oczy. Jej język krążył po żołędziu, podczas gdy usta falowały na penisie, pochłaniając prawie całego, w tym czasie jej dłoń masowała jądra.
Jego ciało odpowiadało na jej ruchy, co sprawiło, że ponownie zrobiła się mokra. Uwielbiała patrzeć na jego przyjemność. Zmieniała tempo, gdy widziała, że jest blisko zwalniała, wyciągała go z ust po czym powoli ponownie wciskała przez lekko zaciśnięte wargi, co doprowadzało go do szału. Rozumiała, dlaczego on ją lubił drażnić. Jest w tym coś bardzo erotycznego. Oczekiwanie, niepewność, poddanie się komuś. To ściąga odpowiedzialność i daje dodatkową wolność. W pewnym sensie poddanie się komuś wyzwala.
W pewnym momencie skupiła się na jego przyjemności i dała się ponieść ruchom, przyspieszała razem z nim, głębiej, mocniej, bardziej... i poczuła, że partner jest blisko. Przygotowała się na wystrzał, jednak on zatrzymał ją gwałtownie. 
Przekrzywiła głowę i popatrzyła na niego wybita.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - wychrypiał, próbując odzyskać kontrolę nad swoim ciałem. Przyciągnął ją do siebie i pocałował, sadzając sobie na brzuchu, po czym jednym ruchem odwrócił pozycje i ponownie to ona leżała pod nim, przygnieciona częścią jego ciężaru. Całował ją namiętnie, tuląc. Czuła się bezpiecznie, schowana pod nim, objęta, ukryta przed światem. Obejmowała go łydkami i ramionami, przyciągała do siebie. Czuła jego męskość koło swojego wejścia, ocierał się o łechtaczkę, o wejście do pochwy, jednak nie wchodził. Próbowała mu pomóc ruchem bioder, jednak on znowu się z nią bawił. Wtargnęła językiem do jego ust, a on w tym momencie wszedł w nią gładko. Otoczyła go ciasno, dopasowując się do niego całkowicie. Byli jak dwa puzzle, pasowali do siebie idealnie.
Poczuli to razem. Całość. Jak połączone dwa magnesy. Satysfakcja, bliskość, chęć zlania się w jedno. Bliżej, wciąż bliżej, jeszcze bliżej... 
Ich ruchy płynne i dające rozkosz. Przez noc płynęły dźwięki ekstazy, uderzania spoconych ciał, westchnień, jęków i burknięć.
Jego słodki ciężar zabierał jej dech w piersiach, co sprawiało, że jeszcze intensywniej odczuwała przyjemność. Jej paznokcie znaczące jego plecy dodawały intensywności jego odczuwaniu. Gdy byli blisko on zwolnił, uniusł się na ramionach, by mogła zaczerpnąć kilka pełnych oddechów,  po czym ponownie odwrócił ich pozycje. Teraz ona była na górze. Wyprostowała się, położyła sobie jego dłonie na piersiach i delikatnie zataczała biodrami kółka, później ósemki, co sprawiło, że odchylił głowę do tyłu i zajęczał. Przyspieszyła, teraz góra-przód i dół-tył. Mocniej. Złapała go za ramiona i przysunęła się by go głęboko pocałować. Odpowiedział jej tym samym. Uniósł delikatnie biodra do góry, co sprawiło, że jeszcze lepiej go poczuła. Po chwili zwolniła, chciała chwilę odpocząć. Pociągnęła go do siebie, tak żeby oboje usiedli. Teraz jej piersi były bliżej jego ust. Odchyliła się do tyłu nie przerywając ruchów, a on wiedząc czego pragnęła, wziął jej pierś do ust, drugą ścisnął w dłoni. Jęknęła z przyjemnością i po chwili bez ostrzeżenia jej ciało spięło się, po czym przebiegły je skurcze. On też je poczuł, co sprawiło, że przyspieszył. Jej orgazm nie kończył się, tylko trwał, a on szaleńczo gonił ją, by nie przerywać jej przyjemności. W końcu i jego organizm nie wytrzymał, spiął się, jego ciało przeszły spazmy ekstazji, a życiodajne soki wystrzeliły w jej wnętrzu. Miał nadzieję, że tym razem się uda i stworzą potomka. 
Po chwili opadli z sił, nadal połączeni, wtuleni, zasnęli. Strużka spermy spłynęła jej po udzie, gdy po jakimś czasie miękki już penis wysunął się na zewnątrz. On mocniej ją tylko przytulił.
Wszedł sługa i nie patrząc na nich zasłonił ciemne, grube kotary. Zaraz miało świtać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz