środa, 29 stycznia 2014

libido


lack of time
increases wants
lack of cash
increases desires
overwhelming lack of time and cash
makes wants and desires drop like libido after sex


|Jeremih - Fuck You All The Time (Shlohmo Remix)

wtorek, 28 stycznia 2014

Zizi and Me


After a big meal:
Imp - I'm so full.
Ziz - Yeah, you're a fool.

[period]
Imp - Nope. Blow job week exists only in guys imaginations.
Ziz - You suck!
Imp - I don't and this seems to be the problem ;p

On the radio:
|Venus - Bananarama (HQ Audio)

Habibi/Ziz: I'm your P E N I S! I'm your fire, slow desire...

[laundry]
Imp - I will hung the whites... I can't hang colors though.
Ziz - Why?
Imp - That would be racist xD

Imp - How does it feel?
Ziz - Weird.
Imp - It was supposed to feel good...
Ziz - You want me to try it on you?
Imp - Nooooo. I did already.
Ziz - And?
Imp - ??
Ziz - Does it feel good?
Imp - No. It hurts me.
Ziz - Baby, don't read cosmo...

Imp - I love you so much that I wish I had strabismus because then I would see you double.

Imp - Hey princess!
Ziz - Princess? Princess?! What princess?
Imp - You know, the daughter of a king...
Ziz - That's offensive!
Imp - I'm not sorry.
Ziz - Of course you're not sorry because you're a bitch.
[Like that's not offensive]

czwartek, 9 stycznia 2014

Zizi and Me


- You're lying!
- No i'm tigering.

- I'm just kidding.
- Cool. I'm adulting.

- I'm serious.
- I'm a movie.

- Movie?
- Fine.
- It's a date then.
- Yes, 23rd of October

- I'm not as patient as Lily.
- Your a doctor not a patient.

- You know why?!
- No, I know X. Never met Y.

- You rock!
- You paper.

- Będę prawe plecy.
- ?
- Be right back.
- Ty kamień. [you rock]

- Zombie apocalypse would start in Starbucks.
- Why?
- Because, you know, hipsters have to get it before everyone else does xD

- Starbucks cup? Red? Christmas? Now? o_O They should have it at least in May.
- (?).(?)
- Hipsters! They have to have everything earlier.

[We call praying - yoga.]
- I think Arabs must be very stressed nation.
- ??
- You know, doing yoga 5 times per day, that's quite much.

- It's getting dark pretty fast now.
- Yeah! Especially if we get up just before the sun set.

Romantic moment after waking up, hugs, kisses, etc...
- Mmm... You smell like... corn. [while of thinking with dreamy face] We should get some corn and cook it!
- Yeah... And spread some butter on it and let it melt and then put little sugar.. OR SALT on it! no, sugar... no salt... sugar... salt... ok ok sugar!
[And this is how romance can change into foodmance. True story!]

Conversation on fb group. A dude that I was mad at, at the time, proposed a meeting date to finish our project. Date works. My love writes:
'Tomorrow works, dear Xxx.'
- Do you think I should add anything?
- Nope. I would just change an 'a' to an 'e' in 'dear'.


Your dick is my 2nd favorite part of your body. [a while of deep thoughts] I mean... I love your other parts too, like your eyes, lips, hands and nose... Yeah,
If you'd be a dick stuck to the brain,
it wouldn't be the same.

- You should totally be a lawyer!
- Nah, they study a lot. [I'm a med student, if someone hasn't realized]

- You're so tiny! I love it!
- Yep! I'm a pocket version of human.

środa, 8 stycznia 2014

Świat dupy.


Mężczyźni jak i kobiety pragną niezłej dupy. Faceci chcą ją mieć, kobiety chcą nią być.
Wszyscy boją się wielkich dup.
Zwierzęta obwąchują swoje dupy. Rośliny nie mają dup, ale często są przez dupy wykorzystywane.
Coś może być do dupy, albo z dupy. Może być też w dupie. 
Są fajne dupy, niezłe dupy, grube dupy, czarne dupy i po prostu przeciętne dupy.
Dupa jest symbolem perfekcji i nieskończoności, ale również kiczowatości, kiepskości i braku jakości. Dupy stanowią zagadkę, niewiadomą.
Gołe dupy nie muszą mieć wcale za dużo wspólnego z gołodupcami.
Ludzie żyją dla dup, z dupami, na dupach, w dupach, koło dup i zewsząd otaczają ich dupy.

Co jeśli ziemia nie jest okrągła tylko w kształcie dupy? 

Czy życie jest z dupy, do dupy, a może jest niezłą dupą? 
Mam tylko nadzieję, że nie jest grubą dupą... w leginsach.


Znowu nie mogę spać. No i dupa.

sobota, 4 stycznia 2014

pieczątka od króla świata


Jest coś takiego we francuskiej muzyce, że koi moje nerwy, przywołując za razem smutek duszy i nostalgiczne myśli. Nie wiem dlaczego tak na mnie działa i czy tylko na mnie. Tyczy się to również tych z pozoru wesołych melodii i piosenek. Jest w nich jakaś walka. Sprawiają, że myśli spływają na nieznane dotąd tory. Inspirują i dają natchnienie. Mam ochotę tańczyć i płakać, śpiewać i pisać. Nawet błahy temat staje się poważniejszy. Otwiera zamknięte i rozszerza horyzonty. Nie rozumiem francuskiego, ani francuzów, jednak ich sztuka (bo nie chodzi tylko o muzykę, ale także o filmy i obrazy) pociąga mnie. Lecę do niej jak ćma do świeczki i pozwalam jej płomieniom mnie przetrawić. Palę się, jednak przeżywam ekstazę. Ból staje się najwyraźniejszym doznaniem jakie kiedykolwiek czułam. Działa jak narkotyk. Niszczy, lecz pozwala się odrodzić. Na nowo otworzyć oczy i ujrzeć piękniejszy świat. Na nowo wziąć pierwszy oddech, poczuć jakby po raz pierwszy zapachy, które nagle są milion razy intensywniejsze. Pozwala usłyszeć dźwięki i zatonąć w nich, oddać się w zupełności szaleństwu zmysłów. Otworzyć się na świat i na ludzi.

Stąpałam po zielonej, gęstej trawie. 
Bose stopy zbierały rosę.
Skóra odbierała moc Ziemi.
Pory słuchały szeptów Matki.
Mózg nastawił się na dawanie.
Serce czerpało świeżość poranka.
Oczy witały z radością wstający nowy dzień.
Uszy przyjmowały koncert wrażeń.

Złączeni w jedność, rzucając jeden cień, wędrowali w stronę wschodzącego słońca. 
Ich umysły porozumiewały się bez zbędnych słów.
Miłość przeradzała się w coś nowego, lepszego, silniejszego.
Czując swoją wzajemną obecność, wiedzieli, że świat leży u ich nóg, otwarty i chętny.
Nowe pomysły zalewały ich niczym woda, która przedarła tamę.

Przed wielkimi umysłami wszystko jest zaproszeniem do tańca, na białym pergaminie, zapisane kaligraficznym, pięknym pismem i z pieczątką od króla świata.
Iść z kimś, nieważne dokąd jest przyjemnością, nad przyjemności.
Człowiek z natury nie jest samotnikiem, a kto tak twierdzi, nie poznał jeszcze piękna dobrego towarzystwa wielkich umysłów.
Otwórz oczy, a zobaczysz jak naprawdę wygląda świat. 
To nieskończone możliwości. Nieprzebyte szlaki. Nieodkryte przyjemności. 
Każdy dzień rodzi nowe cuda. 
Codziennie przychodzą i odchodzą szanse. 
W każdej sekundzie zachodzą reakcje.
Nieograniczona ilość miłości.
Oddaj się w ręce przeznaczenia i podejmij wyzwanie.
Żyj pełną piersią, zagarniaj pełnymi rękoma, ba ramionami nawet i dawaj całym sobą.
Oddaj siebie, a dostaniesz świat.

Pewnego dnia urodził się poeta.
I umarł poeta.
Jeden z nich miał doświadczenie.
Drugi miał czas.
Jeden miał dorobek.
Drugi miał możliwości.
Jeden już przeszedł swoją drogę.
Drugi stał na rozdrożu pośród wyborów.
Jeden był określony.
Drugi nie wiedział kim jest.

Szukajmy swojej drogi.
Wybierajmy najlepsze.
Postawmy pierwszy krok.
Spełniajmy się.
Uczmy się.

Kontynuować, czy iść nieznanym?
Brnąć drogą poprawną, czy biec na przełaj?
Odkrywać nieznane zakątki mapy, czy poznać odkryte?

Każda droga gdzies prowadzi.
Doliny, równiny, góry i morza.
Łąki, skwery, parki i lasy.
Miasta, wsie i osady.
Dzicz i cywilizacja.
Drogi i bezdroża.

To wszystko nasze decyzje.

Najgorzej jest usiąść i się rozgościć.
Najgorzej jest się zatrzymać i rozleniwić.
Najgorzej jest nie wstać.

Jak mawiali wielcy: odpoczniemy po śmierci.

Więc w drogę! 
Brnijmy przez życie z wielkim zaparciem!
Z tęsknotą za starym i ciekawością nowego.
Zbierajmy wspomnienia i chowajmy kolejne liście do pudełka ze skarbami!
Spisujmy naszą wędrówkę na kartach historii.

Opowiadajmy nasze przygody przypadkowo spotkanym osobom.
Wskazujmy ciekawe miejsca na mapach skarbów. 
Szukajmy sensu i prawdy.

Prawda jest sposobem. 
Jest wyborem.
Otwiera każdy zamek.
Czystość i niewinnośc.
Bądźmy więc jak dzieci.
Odkrywajmy prawdę i dzielmy się nią.
Czy jest coś piękniejszego niż nieskalana czystość i dobro?
Coś piękniejszego niż mądrośc nabyta w podróży?
Coś piękniejszego niż wspomnienia przygód?

Czym jest przygoda?
Kiedyś odpowiedział mi na to ojciec. Nie pamiętam co dokładnie powiedział. Zrozumiałam jednak wtedy, że przygoda to nieznane. To wyzwanie. To wędrówka. Walka i przyjemność. To coś co warto przeżyć. To coś ekscytującego, pożądanego przeze mnie.

Od małego lubiłam ryzyko. 
Trasa zamknięta? Sprawdźmy dlaczego. 
Dla ryzykantów? To my!
Ciekawe co kryje się za tym murem.
Wejdźmy do tego lasu. Może znajdziemy tam przygodę? Grzyby? No dobra, ale szukamy dalej.
A co się kryje za tą łąką? 
Rzeka! Ciekawe czy ktoś już tu spływał kajakami!
Halo?! Przygodo?! Jesteś tam?! Hop, hop!

Teraz, wiele, wiele lat później mogę już sama stworzyć własną uproszczoną definicję przygody.

Przygoda to wspomnienie ciężkiego czasu, kiedy wkroczyłeś na ścieżkę, która była ci nieznana. Podejmujesz wyzwanie i rzucasz się w wir wydarzeń. Nie wiedziesz gdzie cię zaprowadzą. Odkrywasz coś nowego i boisz się o własne życie. Nie wiesz czy wyjdziesz z tego cało. Nie masz pewności co do niczego. Adrenalina zalewa ci ciało i postępujesz by przetrwać. Mimo to pragniesz znaleźć odpowiedź bardziej, niż siedzieć w ciepłych kapciach. Im bardziej ciekawi cię co kryje się za kotarą, tym większa szansa, że przeżyjesz, nauczysz się czegoś i dojdziesz do pewnych wniosków. W gratisie masz kolejne wspomnienie, które będziesz opowiadać kiedyś jako anegdotkę i każdy ci będzie zazdrościć, chociaż większa część ludzi w głębi duszy wie, że nie podjęliby takiego ryzyka.

Po latach zrozumiałam także, że przygoda nie musi mieć nic wspólnego z podróżą i sportami ekstremalnymi. Codzienne sytuacje też dają nam szansę przeżywania przygód. Może pogadać z tym człowiekiem spod ciemnej latarni o życiu? O jego definicjach? 
Może złapać stopa? Może wybrać się na nocny spacer?
Głupota? Możliwe. Ale czy ktokolwiek zdobył szczyt nie podejmując ryzyka, wyjścia z domu?
Wolę zginąć żyjąc, niż umrzeć nie próbując, smaczków, które życie ma mi do zaoferowania.

piątek, 3 stycznia 2014

ta pani nie ma godności!


Wczoraj poszłyśmy sobie z O. do sklepu u pani robak. Tak o po prostu się przejść i zobaczyć co nowego. No dobra musiałam kupić pomidora, bo dla mnie kanapka bez pomidora to tortura, a ostatnio jem głównie kanapki. 
Stwierdziłyśmy, że kupimy sobie po piweczku. Niestety nie było tego, które akurat chciałyśmy. Postanowiłyśmy więc, już przy kasie, że weźmiemy sobie drineczka Sex on the Bitch, czy jakoś tak (:p). Ładnie się prezentował. O. wzięła jeszcze adwokatowe batony dla mamy. Podchodzimy do kasy, ja pierwsza, O. dzielnie stoi za mną. Zdecydowałyśmy, że O. weźmie drinki na siebie. Pani skasowała O. batony z moimi pomidorami. 
- To osobno! - powiedziała wzburzona O. - batony są moje. - dodała już spokojniej.
- Arghhhhheeeehhhhh... - wydała z siebie dziwna sprzedawczyni i nacisnęła na dzwonek.
*Dzyyyyyyńńńńńńń* - rozeszło się echem po sklepie.
- Nie no w sumie to przecież bez różnicy. - westchnęłam bez nadziei.
Pani spiorunowała mnie tylko spojrzeniem.
No nic. Cóż było robić. Czekamy. Przyszła pani kierowniczka, przejechała swoją magiczną kartą i wycofała batony. Zapłaciłam za swoje pomidory! Hurra! Kukuryku i do przodu.
*pik, pik* - batony znów nabite na kasę. Wzrok pani sprzedawczyni natknął się na nasze 5% drineczki.
- A dowodzik jest? - zapytała z nieukrywaną nadzieją.
- Yyyyyy... - wydusiła z siebie zdziwiona O., w końcu ostatnio o dowód pytali ją już dawno, dawno temu. - Nie ma.
-Dobra, to ja pokażę - odpowiedziałam dzielnie, grzebiąc w torebce. 
Pani cierpliwie czekała. Już myślała, że się poddam i nie znajdę tego portfela, już widziałam, szeroki i szczery uśmiech zwycięstwa wpełzający na jej usta, ale... UDAŁO SIĘ! Wydobyłam z otchłani mojej torebki portfel, a z niego dowód i pokazuję go dumnie. Pani nawet nie spojrzała i wkurzona powiedziała:
- Ale ja nie mogę sprzedać tego tej pani z batonami, bo ona nie ma GODNOŚCI.
Szczerze? Trochę nas zatkało. Tak trochę bardzo. 
Po chwili jednak, moja ukochana O. bez godności zapłaciła za batoniki, które mają w swoim składzie spirytus (niestety nie napisali ile), a ja zapłaciłam za drinki, podanym przez O. banknotem.
Aż mnie ciarki przechodzą, jak sobie pomyslę, jak zemściła się pani kasjerka na następnym kliencie. 

Później wypiłyśmy sobie ten sex w plenerze. Pierwszy plener w tym roku! Łiiiii!!!
Czułyśmy się jednak oszukane, bo ani sexu, ani plaży. Usiadłyśmy na pokrytej warstwą lodu ławce, a każdemu oddechowi towarzyszył obłoczek białego mrozu. Dobra, wiem, marudzę. Było fajnie. W końcu całą drogę towarzyszyły nam teksty typu:
'... ale nie, sorry! ja nie mogę kupić piwa, bo ja nie mam godności.' czy 'ciekawe czy jestem godna tej czekoladki', aż po 'jestem niegodna tego, by stąpać po tej świętej, robakowej ziemi!', a nawet: 'oni mnie nie powinni w ogóle do tego sklepu wpuszczać, bo ja nie mam godności'.
Mój komentarz:
'Ja w ogóle nie rozumiem jak ty możesz mieć czelność oddychać tym samym powietrzem, co my, ludzie z godnością.' :D


edit:

RETROSPEKCJA:

Wiele, wiele lat temu, jak jeszcze byłam niepełnoletnim brzdącem (brakowało mi kilku miesięcy), musiałam kupić sobie fajki. Studiowałam wtedy jeszcze w pięknym, powojennym Lwowie i tam nigdy mi się nie zdarzało, żeby ktokolwiek zapytał mnie o cokolwiek, bo skutek byłby tak czy siak marny [pewnie skończyłoby się na bardzo powolnym wymawianiu słów przez obie strony (My zawsze myśleliśmy, że mówimy po ukraińsku, a oni myśleli, że mówią po polsku. Oczywiście obie strony były w błędzie.) i żywej gestykulacji, a że ja i tak bym zrozumiała coś zupełnie różnego od tego, co chciał mi przekazać przekazujący, nie miało to najmniejszego sensu]. Byłam więc zupełnie zaskoczona, gdy na stacji benzynowej, na którą się udałam (była akurat koło przystanku autobusowego), zapytano mnie o dowód.
Normalnie tak się zdziwiłam, że oczy wyskoczyły mi prawie z orbit. Ale szczwana Kotoryba nie byłaby sobą, gdyby na poczekaniu nie wpadła na genialny pomysł. Wyjęłam dumnie swoją ukraińską legitymację studencką!
Młoda pani sprzedawczyni popatrzyła na to z każdej strony, poobracała w palcach...
'hmm... cyrylica, hmmm... brak jakiejkolwiek daty, hmmmmm... co by tu zrobić...' - zapewne pomyślała.
- Ale tu nie ma daty urodzenia. - powiedziała po dłuższym namyśle i spojrzała na kolegę w kasie obok.
On skierował swoje kroki w nasza stronę i już chciał coś powiedzieć... byłam pierwsza! Z kpiącym uśmieszkiem na twarzy odpowiedziałam:
- A widziała kiedyś pani niepełnoletniego studenta?
Koleś odwrócił się na pięcie w pół kroku i zniknął za ladą, udając bardzo zajętego, a pani strzeliła takiego buraka, że jej twarz zamieniła się w pomidora.
- No tak... - wyjąkała tylko podając mi moje LMy.
W sumie wychodząc ze sklepu czułam się trochę głupio, ale... MISSION COMPLETED!

środa, 1 stycznia 2014

Nowy Rok


|Nirvana - Smells Like Teen Spirit

Zacznę od teraz. W sumie nie widzę żadnej różnicy między tym, a tamtym rokiem. Widziałam już pierwszy zachód słońca w tym roku, tak jak i widziałam ostatni w tamtym... oba były piękne. Teraz jak i wczoraj o tej porze jest mgła. 


Z postanowień noworocznych, zjadłam cały sernik, a do tego pochłonęłam też dużą paczkę chrupków duszków i paluszki juniorki. Pizzy na razie nie widać na horyzoncie, ale czizburgera zamierzam zjeść 8-go na lotnisku jak będę odbierać moje Habibi. Mają tam najlepsze na świecie! Wino... zakładam, że jutro, z O. (także szykuj się!). Co do lenistwa... z łóżka wyszłam dziś tylko raz, po kawę. Chyba nieźle mi idzie!
Zmarszczek na razie nie widać, chudsza... może jestem? Wydaje mi się, że tak! Starsza oczywiście jestem... widać to jak się zajrzy do dowodu... Co do mądrzejsza, to nie wiem. Wydaje mi się, że smarki zalały mi mózg.
Jeśli natomiast chodzi o 'cukiereczka' to jestem 'słotka jak miut'! W nocy o północy byłam też romantyczna i nie rzygałam tęczą! Łiiiiii! 
Po całym BUM! noworocznym nikt do mnie już nie pisał ani nie dzwonił (oczywiście oprócz Habibi) i dużoooooo marudziłam i hejtowałam. Decyzji nie podejmuję, także śniadanie jeszcze przede mną. 

A! I co najważniejsze katar mi zelżał.

Filmy się oglądają, za seriale się wezmę jak tylko zajęcia znów się zaczną. 
A! Moje 40 róż jak na razie trzyma się świetnie!

Życie jest piękne! 

Pozdrawiam,
Trochę rozmazane, ale robiłam moim syrenim telefonem.
(wczoraj stwierdził, że chce się ze mną wykąpać o_O)

P.S. Od nowego roku mam super humor i masę energii (chociaż sny miałam jakieś popierdolone; w jednym z nich śnił mi się dr Hannibal, który chciał mi zabić, brata/siostrę; w snach moje rodzeństwo, chłopak, rodzina i znajomi są zupełnie inni niz ci w realu).