Zaglądam do lodówki. Patrzę. Analizuję. Szukam przekąski. Sałata, ketchup, ser, inny ser, jeszcze inny ser, mleko, kapusta, coś tam w worku... zza sałaty wystaje jogurt. Bierę! Zamykam lodówkę. Patrzę na znalezisko wygłodniałymi oczyma. Truskawka. Coś jednak przykuwa moją uwagę znacznie silniej:
BIO jogurt.
Co to kurwa jest 'BIO jogurt'?! Czy inne jogurty nie są 'bio'?! Jogurt sam w sobie jest jakąś formą zepsutego mleka, z owocami i żywymi kulturami bakterii. Oczywiście do tego dochodzi tona cukru, barwników i konserwantów. No nic. Bio czy nie i tak go zjem. Biorę więc mój bio jogurt, w bio kubeczku, wyciągam bio łyżeczkę i zaczynam bio konsumpcję. Meh! Normalny jogurt. Dużo kawałków owoców - jak w nie bio jogurcie, kolor - jak w nie bio jogurcie, smak - być może lepszy, ale dawno nie jadłam jogurtu więc nie mam porównania. Po kilku łyżeczkach zaspokoiłam już swą zachłanność i mogę z niejaką przyjemnością przeczytać etykietkę.
O kurwa! Żadnych konserwantów?! Nie wierzę. Jest jeszcze seria tajemniczych jedynek, jednak nie mogę na opakowaniu znaleźć legendy. Thank god for the internet!
...
Właśnie się dowiedziałam, że jest więcej niż jeden 'bio jogurt'. Objaśnienia jedyneczek nie znalazłam.
...
O mój jogurt jest nie tylko bio, ale nawet bio organic :D Objaśnienia jedyneczek w dalszym ciągu nie znalazłam.
...
Kurde dobry ten jogurt. Objaśnienia jedyneczek jak nie było, tak ni ma.
...
Szukam dalej, bo nie mogę znaleźć. Jogurt mi się skończył.
...
Dobra, nie znajdę. Przeczytałam jednak różne zestawienia jogurtów (fuck! że ludzie nie mają czego robić tylko zestawiać jogurty!) i wyszło, że chyba rzeczywiście ten jogurt jest bio.
Ale chwila, zaraz! Co to znaczy bio? Niby to takie oczywiste, że ma być naturalne, zdrowe, bez chemii, itd., itp., ale znając życie tam może być drugie dno. Z/w.
...
Jak właśnie wyczytałam, tak samo jak eko i organic, bio znaczy ekologiczny. Produkty prawdziwie bio mają taki śmieszny zielony listek z 12 gwiazdek. Przeczytałam coś o tych wytycznych i chciałam znaleźć odpowiedni zapis prawny. Znalazłam jakieś ustawy, akty i to oto rozporządzenie, które zdaje się, moim skromnym, nieprawniczym zdaniem, określać wszystko aż za dokładnie:
Tyle zachodu, żeby zrobić jogurt z zielonym listkiem.
Czy się opłaca? Jeśli to co mówią jest prawdą, to raczej tak. Chociaż szczerze mówiąc, myślę, że trzeba by zamienić naprawdę dużo tego normalnego jedzenia na bio jedzenie, żeby zrobiło to jakąkolwiek różnicę.
Bio kotlet, bio ziemniaki, bio jajka, bio chleb, bio nabiał, bio owoce, bio wszystko.
...
Najęczałam się, ale następnym razem pewnie sama kupię 'bio organic' szit zamiast zwykłego szitu, bo skoro nie widać różnicy, to lepiej być po tej 'bezpieczniejszej' stronie. To jak z wiarą w boga, albo deszcz. Jak nie wiesz, czy będzie padać, lepiej wziąć parasol, najwyżej będziesz jak debil cały dzień go nosić, ale w razie deszczu nie zmokniesz i nie umrzesz na zapalenie płuc.