piątek, 7 listopada 2014

worth living?


Dzis w szpitalu, po raz kolejny, ujrzelismy 'cud' narodzin. 
Nie wiem, kto i dlaczego, uwaza, ze jest to 'cud'. Cudactwo juz bardziej. Porody to najstraszniejsza rzecz, jaka do tej pory widzialam. Nie chodzi mi tylko o bol, plyny fizjologiczne i wrzaski, przypominajace te zabijanych zwierzat. Nie chodzi mi tez o mala pozgniatana glowke wyciskajaca sie z czyjegos krocza. To dopiero poczatek meczarni. Rodzice beda musieli stworzyc wyimaginowany, lepszy swiat, by ten nowy, maly stwor mial jak najlepsze szanse na bycie 'normalnym', a dziecko bedzie musialo zmagac sie z trudami zycia. I to jest ta lepsza sytuacja, bo w gorszej rodzice beda mieli swoje dziecko gleboko w dupie, a dziecko bedzie walczylo o przezycie. Tak czy siak... 

...bez sensu.

5 komentarzy: