wtorek, 21 sierpnia 2012

dobra wiem...

... dość depresyjnie jest tu ostatnio. Cóż poradzić skoro tak się czuję.
Dziś byłam w teatrze (amatorskim, ale jednak). Zacznijmy od tego, że teatr kocham całą swoją duszą i nienawidzę całą resztą. Moja obecność na jakimkolwiek spektaklu to katusze. Dziś odkąd usiadłam na krześle miałam gęsią skórkę, dreszcze i czułam, że łzy mam tuż pod powiekami. Nie wiem na ile uczestniczyłam w spektaklu. Moje myśli krążyły w okół mojego miejsca. Tak bardzo chciałabym być po drugiej stronie. Wyobrażałam sobie jak JA bym zrobiła to czy tamto. Jak bym odegrała, zatańczyła, zaśpiewała. Spektakl się skończył już parę godzin temu, a ja wiem, że czeka mnie wiele więcej zanim dojdę do siebie. W tym roku zrobię co w mojej mocy, by posunąć się w odpowiednim kierunku, choćby na milimetr. Nienawidzę siebie za to, że nie robię tego co bym chciała najbardziej (ale czy na pewno?). Lubię studia medyczne, jednak to teatr rozpala mnie do głębi. Lubię widzieć jak ludzie ze stanu między życiem, a śmiercią po kilku dniach wracają do siebie, jednak uwielbiam uczucie drewna pod stopami, zapachu kurzu z kurtyn, dźwięku opadających słów i emocji. Uwielbiam próby, stres, próby, tremę, próby, więcej prób i w końcu ten moment, gdy staję przed ludźmi w blasku świateł i mam coś do przekazania, myśl, że teraz albo nigdy, niesamowity stres, że coś pójdzie nie tak, uczucie wielu krzyżujących się na mnie par oczu, i strach. Paniczny strach. I wtedy zaczyna się. Emocje opadają w ułamku sekundy, wraz z pierwszym wypowiedzianym słowem, wraz z pierwszym wykonanym gestem. Na scenie jestem tylko ja. Na świecie nic się nie liczy. Każdy dźwięk i każdy kolor są po to by mi pomóc przekazać coś większego, by kogoś wzruszyć, zachwycić, zmusić do przemyśleń, zadowolić. Znika trema, znika stres, znikają zakłócenia.
I trwa to aż do ostatniego westchnienia, gestu, słowa. Światła gasną, muzyka milknie. Publiczność zaczyna klaskać i wiem, że się podobało. Wtedy ogarnia mnie euforia i chcę zatrzymać tą chwile na wieki. Chcę pokazać coś jeszcze. Zastanawiam się dlaczego trwało to tak krótko. Czas już niestety zejść i przywitać się z codziennością.
Jestem kim jestem, będę Panią Doktor. Styl, wolność i pragnienia muszą poczekać. Na razie muszę godnie reprezentować swój fach.
Nie każdy może być wolny. Związane włosy, schludny strój i skromność. To mój świat.

jakie ładne numerki :)

42 komentarze:

  1. numerkowe gratzy ;)

    pasja... w sumie istotna rzecz. jednak często trudno jest pogodzić ją z nauką i pracą. bywa że najpierw trzeba zapracować sobie na przywilej rozwijania pasji. sztuka sama w sobie nie jest zbyt dochodowa, a nierzadko pochłania sporo pieniędzy. i czasu.
    pogadałem sobie, ale wiem coś o tym. mój portfel też ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięks

    Jeśli chodzi o niektóre pasje, to niestety później może być za późno, żeby je rozwijać.

    OdpowiedzUsuń
  3. no, jest w tym trochę racji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta należy właśnie do tej pechowej grupki.

    OdpowiedzUsuń
  5. no wiesz grupki popularnych dzieciaków ;) tych niedostępnych

    OdpowiedzUsuń
  6. myślałem że chodzi o grupkę pasji :p

    OdpowiedzUsuń
  7. no właśnie, z pasjami jest tak samo, są takie pasje popularne - łatwe do zrealizowania, i popularne - trudno dostępne ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. co w takim razie rozumiesz przez pojęcie 'popularne'? że każdy je zna i kojarzy?

    OdpowiedzUsuń
  9. hmm... z grupką wspaniałych skojarzyła mi się grupka popularnych, przyćmiewających swoim blaskiem wszystkich innych tak, że każdy by chciał być taki jak oni.

    OdpowiedzUsuń
  10. hmm... dla mnie 'wspaniały' a 'popularny' to nie dość że dwie różne rzeczy, to jeszcze nikłe skojarzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas to nie jest jeszcze takie zjawisko... chociaż zależy gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. No jak gwiazdy hollywood. Są znane (czyli popularne) więc są hiper super wspaniałe i genialne i każdy chce być taki jak one i bierze z nich przykład. Tak samo jak są popularne grupki ludzi w amerykańskich HS ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ach, no tak. u nas wspaniałość jest niepopularna, a popularność taka niewspaniała :p

    OdpowiedzUsuń
  14. no też mamy gwiazdeczki jak Snecessary,Szszu czy Kuba G. :p
    Choć osobiście wolę jednak Antonio i Johnnego :3
    no i ja! jestem wspaniała, ale niepopularna :D

    OdpowiedzUsuń
  15. a ja jestem... ot taki sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. no bez przesady! Ty jesteś wujek samo zuo! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. tak, wytwarzam nawet własne pole siłowe nasycone moim złem. przy mnie gasną latarnie i spadają liście.

    OdpowiedzUsuń
  18. nie zauważyłam ;p
    ale na pewno budzi się diablica.

    OdpowiedzUsuń
  19. diablica w ciele anielicy :)

    OdpowiedzUsuń
  20. tak może być. argumenty były niezaprzeczalne :3

    OdpowiedzUsuń
  21. no nie wiem... jakbyś tego tak nie uargumentował to bym ci nie uwierzyła ;p

    OdpowiedzUsuń
  22. a tak nie dałem Ci szans.

    o, jeszcze nie świeci się żaróweczka pod przyciskiem od mojego piętra, w windzie. MROK!

    OdpowiedzUsuń
  23. umm... winda do piekła? :)
    to ma sens skoro do nieba są schody xD

    OdpowiedzUsuń
  24. miałem kiedyś dwa razy koszmar o schodach w mojej klatce schodowej. chciałem zejść na parter, ale zszedłem dużo niżej... o_o i błądziłem po piwnicach. pojawiła się tam też zakapturzona postać. potem bałem się zejść do piwnicy :D

    OdpowiedzUsuń
  25. kiedyś mi koleżanka opowiadała historię o ćpunach i trupie u niej w bloku, podobno prawdziwą, jak było na prawdę nie wiem do dziś. po tym ja też się bałam schodzić do piwnicy (mimo, że jej blok był w innej części Polski :p) ale miałam z 7-8 lat :p

    OdpowiedzUsuń
  26. w sumie... w mojej piwnicy też się ostatnio różne rzeczy dzieją. ale to gnojki, więc nie ma się czego bać.

    OdpowiedzUsuń
  27. a ja nie mam piwnicy :(

    PS a czy głupota gnojków, jest mniej dobijająca, niż głupota starszych?

    OdpowiedzUsuń
  28. masz. i nikt w niej od dawna nie był ;)

    głupota głupotą, a strach strachem. ja się bałem czegoś nie do końca ludzkiego :p to miało swój klimat. taki mroczny!

    OdpowiedzUsuń
  29. jeśli mówisz o tym tworze pod tarasem, to mylisz się :p

    :D hahaha!!! w sumie człowiek jest największym potworem.

    OdpowiedzUsuń
  30. tzn? jest zabetonowiona? czy ktoś tam niedawno był?

    a to fakt. i teraz te potwory są wszędzie!

    OdpowiedzUsuń
  31. to nie jest piwnica w pełnym tego słowa znaczeniu i jest w trakcie zasypki :p

    [boi się] o nie!

    OdpowiedzUsuń
  32. w trakcie, a więc... rzecz nie jest taka oczywista!

    są nawet w naszych domach! o_o

    OdpowiedzUsuń
  33. Niby nie, ale ja bym tam nie wchodziła. Zimno, mokro, ciemno, twardo, kanciaście...

    kurde. prze*e mamy... :(

    OdpowiedzUsuń
  34. a co to właściwie miało być jeśli nie do końca piwnica? i czemu zasypać? mokro? zalewa się?

    no, jedni bardziej, inni mniej.

    OdpowiedzUsuń
  35. no to miała być piwnica na przetwory. ale... na wiosne poziom wód gruntowych gwałtownie rośnie... kiedyś się nawet tam kot utopił.

    ale w kupie siła!

    OdpowiedzUsuń
  36. i teraz straszy tam kot-topielec o_o

    w kupie potworów??

    OdpowiedzUsuń
  37. nic tam nie straszy. bo piwnice zasypujemy, żeby już nic się tam nie utopiło.

    w kupie ogólnie chyba.

    OdpowiedzUsuń