3 miesiące i 9 miesięcy to 12 miesięcy, czyli rok. Minął rok odkąd zaszłam w ciążę.
12 miesięcy i zmiana o 180 stopni w moim życiu.
Codziennie patrzę na te moje 3 miesiące szczęścia (ważące tyle co duży kot) i nie mogę uwierzyć ile radości takie maleństwo może sprawiać jednym uśmiechem.
A tak z innej beczki, dzisiaj znów natknęłam się na wielkiego, owłosionego pająka. Miał skubaniec z 6 cm i przebiegł jakieś 3 cm od mojej nogi. Mini zawał. Tym bardziej, że akurat karmiłam moje 3 miesiące. Poczytałam trochę i się okazało, że te małe potwory, które rozgościły się u nas w gnieździe na dobre, są jadowite. Zabić nie zabiją, ale jak ugryzą to podobno bardzo boli. Ostatnio Kmiś z ciągu jednej wycieczki do łazienki, zabił 4 mniejsze. Czyli pewnie się przez zimę rozmnożyły (w kokonie jest ich podobno ok 60 szt., więc jeszcze jakieś 56 szt. to go). W nocy skubańce są najbardziej aktywne, ale i w dzień niczego się nie boją. Dziś rozpoczynam oficjalną z nimi walkę. Posmarowałam połowę mieszkania sokiem z cytryny, ekstraktem z mięty pieprzowej, a jak to nie pomoże, to kupię kota albo dwa. Zobaczymy.
Z jednej strony chcę się pozbyć pająków i to szybko, z drugiej trochę mam nadzieję, że nie pomoże i kupimy koty. Wiem, wiem, niby nie mamy miejsca nawet dla domowników już tu mieszkających, ale kot... kot praktycznie nie zajmuje miejsca. Już w głowie mam plan gdzie leżałaby jego poducha, a gdzie postawiłabym kuwetę.
Jestem pojebana, wiem. Mam tę nieodpartą potrzebę zajmowania się mniejszymi ode mnie stworzeniami. Dziś śniło mi się, że miałam 3 duże akwaria, w nich pełno ryb i żabki, przygotowywałam terrarium dla czekającej już w pojemniku jaszczurki i planowałam jak urządzić wielką klatkę dla papugi. Nie muszę dodawać, że w tym śnie byłam mega szczęśliwa i podekscytowana.