Właśnie natknęłam się na kawałek zespołu mojego ulubionego perkusisty i przypomniała mi się cała masa energetycznych lub po prostu czilowych chwil. Teraz patrząc na to wszystko ze sporego dystansu czasowego doceniam to o wiele bardziej. Chyba właściwie za to wszystko nie podziękowałam.
A kawałek wymiata chociaż Falce Faces zostaje moim ulubionym.