Było ciepłe popołudnie. Słońce grzało mocno. Otworzyła oczy. W pokoju panował półmrok.
Przeciągnęła się aż kości zagrały koncert.
'Jak przyjemnie. Jak pięknie. Jak cudownie. Tak wyspać i obudzić się...'
Rozmyślając poszła do łazienki. Szybki prysznic. Umyła zęby.
Śniadanie? Nieeee... Czas już wychodzić. Wyszła. Słońce paliło niemiłosiernie.
'Będzie padać? Nie sprawdziłam czy ma padać. Ale chyba nie, bo jest tak słonecznie. Najwyżej zmoknę.'
Dotarła na przystanek, muzyka sobie leciała.
'Powinnam coś zjeść. Gdzie ten autobus?'
Przyjechał. Wsiadła. Kupiła bilet. Usiadła z tyłu. Autobus się wlókł niemiłosiernie przez zatopione w upale miasto. Czytała książkę. Czescy heretycy lub też 'boży wojownicy' bronili zawzięcie co ich. Wybijali niemieckie rycerstwo z krzyżami na piersiach. Opisy ciał porozrzucanych po polach, zapachu krwi i błota, i hałasu. Chyba nienajlepsza lektura na dziś. Za oknem mignęło centrum handlowe. To już. Z ulgą schowała książkę do torebki i skierowała się do wyjścia. Duchota straszna.
Drzwi się otworzyły i uderzyła ją fala orzeźwiającego powietrza.
'Super.'
W słuchawkach właśnie zmieniła się piosenka. Dżem - Paw.
W słuchawkach właśnie zmieniła się piosenka. Dżem - Paw.
'No dobra.'
klik, klik.
- Gdzie jesteś? To poczekaj tam, już idę.
klik
'Głodna jestem.'
* * *
- Joł! Hej! Siema! Kope lat!
- Muszę kupić bułkę. Suchą. Do jedzenia.
- Ale kolejki! Dobra może tam. Nieee... suchą bułę! Tak! Jak dla konia.
Stanęła w kolejce do kasy.
- A ty coś chcesz? Na pewno? Nie?
- Grill? Spoko! Ale może.. tak właśnie. Pogadajmy sobie chwilę. Może tam usiądziemy. Nooo, tak, na tym murku.
* * *
- No i te egzaminy... Idziemy już?
- Gorąco! To co mamy kupić? Ahaaaa.. ok kiełbasę i węgiel.
- Dziesiątką? Super, jedzie w końcu. Ale ludzi!
- Jakby było pochmurnie, to by ich tu tyle nie było. Jak to dlaczego? W domach by siedzieli.
- Daleko jeszcze?
* * *
'No śpij już. Późno już. Ciemno już. Zgasły wszystkie światła. Noc nadchodzi. Głucha ciemność.'
* * *
- Hej, wstawaj... - powiedziała cicho i uśmiechnęła się.
- Idziemy?
- To chodźmy.
- Tak, tak. Bardzo chętnie. Znów jest ciepło. Jutro poniedziałek i znów się zacznie. W następny weekend nie za bardzo chyba mogę. Ta komunia. Piątek myślę, że dam radę. Bardzo chętnie.
- I co kiedy ten tramwaj ma przyjechać. Za trzy minuty? To super.
- Dzięki.
- Leć, leć! Miłego dnia! Mam nadzieję, że wpadniesz w piątek. Paaa...