... dość depresyjnie jest tu ostatnio. Cóż poradzić skoro tak się czuję.
Dziś byłam w teatrze (amatorskim, ale jednak). Zacznijmy od tego, że teatr kocham całą swoją duszą i nienawidzę całą resztą. Moja obecność na jakimkolwiek spektaklu to katusze. Dziś odkąd usiadłam na krześle miałam gęsią skórkę, dreszcze i czułam, że łzy mam tuż pod powiekami. Nie wiem na ile uczestniczyłam w spektaklu. Moje myśli krążyły w okół mojego miejsca. Tak bardzo chciałabym być po drugiej stronie. Wyobrażałam sobie jak JA bym zrobiła to czy tamto. Jak bym odegrała, zatańczyła, zaśpiewała. Spektakl się skończył już parę godzin temu, a ja wiem, że czeka mnie wiele więcej zanim dojdę do siebie. W tym roku zrobię co w mojej mocy, by posunąć się w odpowiednim kierunku, choćby na milimetr. Nienawidzę siebie za to, że nie robię tego co bym chciała najbardziej (ale czy na pewno?). Lubię studia medyczne, jednak to teatr rozpala mnie do głębi. Lubię widzieć jak ludzie ze stanu między życiem, a śmiercią po kilku dniach wracają do siebie, jednak uwielbiam uczucie drewna pod stopami, zapachu kurzu z kurtyn, dźwięku opadających słów i emocji. Uwielbiam próby, stres, próby, tremę, próby, więcej prób i w końcu ten moment, gdy staję przed ludźmi w blasku świateł i mam coś do przekazania, myśl, że teraz albo nigdy, niesamowity stres, że coś pójdzie nie tak, uczucie wielu krzyżujących się na mnie par oczu, i strach. Paniczny strach. I wtedy zaczyna się. Emocje opadają w ułamku sekundy, wraz z pierwszym wypowiedzianym słowem, wraz z pierwszym wykonanym gestem. Na scenie jestem tylko ja. Na świecie nic się nie liczy. Każdy dźwięk i każdy kolor są po to by mi pomóc przekazać coś większego, by kogoś wzruszyć, zachwycić, zmusić do przemyśleń, zadowolić. Znika trema, znika stres, znikają zakłócenia.
I trwa to aż do ostatniego westchnienia, gestu, słowa. Światła gasną, muzyka milknie. Publiczność zaczyna klaskać i wiem, że się podobało. Wtedy ogarnia mnie euforia i chcę zatrzymać tą chwile na wieki. Chcę pokazać coś jeszcze. Zastanawiam się dlaczego trwało to tak krótko. Czas już niestety zejść i przywitać się z codziennością.
Jestem kim jestem, będę Panią Doktor. Styl, wolność i pragnienia muszą poczekać. Na razie muszę godnie reprezentować swój fach.
Nie każdy może być wolny. Związane włosy, schludny strój i skromność. To mój świat.
jakie ładne numerki :)
numerkowe gratzy ;)
OdpowiedzUsuńpasja... w sumie istotna rzecz. jednak często trudno jest pogodzić ją z nauką i pracą. bywa że najpierw trzeba zapracować sobie na przywilej rozwijania pasji. sztuka sama w sobie nie jest zbyt dochodowa, a nierzadko pochłania sporo pieniędzy. i czasu.
pogadałem sobie, ale wiem coś o tym. mój portfel też ;)
dzięks
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o niektóre pasje, to niestety później może być za późno, żeby je rozwijać.
no, jest w tym trochę racji.
OdpowiedzUsuńTa należy właśnie do tej pechowej grupki.
OdpowiedzUsuńtrudnej grupki.
OdpowiedzUsuńgłupiej grupki wspaniałych.
OdpowiedzUsuńwspaniałej grupki?
OdpowiedzUsuńno wiesz grupki popularnych dzieciaków ;) tych niedostępnych
OdpowiedzUsuńmyślałem że chodzi o grupkę pasji :p
OdpowiedzUsuńno właśnie, z pasjami jest tak samo, są takie pasje popularne - łatwe do zrealizowania, i popularne - trudno dostępne ;)
OdpowiedzUsuńco w takim razie rozumiesz przez pojęcie 'popularne'? że każdy je zna i kojarzy?
OdpowiedzUsuńhmm... z grupką wspaniałych skojarzyła mi się grupka popularnych, przyćmiewających swoim blaskiem wszystkich innych tak, że każdy by chciał być taki jak oni.
OdpowiedzUsuńhmm... dla mnie 'wspaniały' a 'popularny' to nie dość że dwie różne rzeczy, to jeszcze nikłe skojarzenie ;)
OdpowiedzUsuńU nas to nie jest jeszcze takie zjawisko... chociaż zależy gdzie.
OdpowiedzUsuńrozwiń? zaprzykładuj?
OdpowiedzUsuńNo jak gwiazdy hollywood. Są znane (czyli popularne) więc są hiper super wspaniałe i genialne i każdy chce być taki jak one i bierze z nich przykład. Tak samo jak są popularne grupki ludzi w amerykańskich HS ;)
OdpowiedzUsuńach, no tak. u nas wspaniałość jest niepopularna, a popularność taka niewspaniała :p
OdpowiedzUsuńno też mamy gwiazdeczki jak Snecessary,Szszu czy Kuba G. :p
OdpowiedzUsuńChoć osobiście wolę jednak Antonio i Johnnego :3
no i ja! jestem wspaniała, ale niepopularna :D
a ja jestem... ot taki sobie ;)
OdpowiedzUsuńno bez przesady! Ty jesteś wujek samo zuo! :)
OdpowiedzUsuńtak, wytwarzam nawet własne pole siłowe nasycone moim złem. przy mnie gasną latarnie i spadają liście.
OdpowiedzUsuńnie zauważyłam ;p
OdpowiedzUsuńale na pewno budzi się diablica.
diablica w ciele anielicy :)
OdpowiedzUsuńtak może być. argumenty były niezaprzeczalne :3
OdpowiedzUsuńa cóż tu przeczyć??
OdpowiedzUsuńno nie wiem... jakbyś tego tak nie uargumentował to bym ci nie uwierzyła ;p
OdpowiedzUsuńa tak nie dałem Ci szans.
OdpowiedzUsuńo, jeszcze nie świeci się żaróweczka pod przyciskiem od mojego piętra, w windzie. MROK!
umm... winda do piekła? :)
OdpowiedzUsuńto ma sens skoro do nieba są schody xD
miałem kiedyś dwa razy koszmar o schodach w mojej klatce schodowej. chciałem zejść na parter, ale zszedłem dużo niżej... o_o i błądziłem po piwnicach. pojawiła się tam też zakapturzona postać. potem bałem się zejść do piwnicy :D
OdpowiedzUsuńkiedyś mi koleżanka opowiadała historię o ćpunach i trupie u niej w bloku, podobno prawdziwą, jak było na prawdę nie wiem do dziś. po tym ja też się bałam schodzić do piwnicy (mimo, że jej blok był w innej części Polski :p) ale miałam z 7-8 lat :p
OdpowiedzUsuńw sumie... w mojej piwnicy też się ostatnio różne rzeczy dzieją. ale to gnojki, więc nie ma się czego bać.
OdpowiedzUsuńa ja nie mam piwnicy :(
OdpowiedzUsuńPS a czy głupota gnojków, jest mniej dobijająca, niż głupota starszych?
masz. i nikt w niej od dawna nie był ;)
OdpowiedzUsuńgłupota głupotą, a strach strachem. ja się bałem czegoś nie do końca ludzkiego :p to miało swój klimat. taki mroczny!
jeśli mówisz o tym tworze pod tarasem, to mylisz się :p
OdpowiedzUsuń:D hahaha!!! w sumie człowiek jest największym potworem.
tzn? jest zabetonowiona? czy ktoś tam niedawno był?
OdpowiedzUsuńa to fakt. i teraz te potwory są wszędzie!
to nie jest piwnica w pełnym tego słowa znaczeniu i jest w trakcie zasypki :p
OdpowiedzUsuń[boi się] o nie!
w trakcie, a więc... rzecz nie jest taka oczywista!
OdpowiedzUsuńsą nawet w naszych domach! o_o
Niby nie, ale ja bym tam nie wchodziła. Zimno, mokro, ciemno, twardo, kanciaście...
OdpowiedzUsuńkurde. prze*e mamy... :(
a co to właściwie miało być jeśli nie do końca piwnica? i czemu zasypać? mokro? zalewa się?
OdpowiedzUsuńno, jedni bardziej, inni mniej.
no to miała być piwnica na przetwory. ale... na wiosne poziom wód gruntowych gwałtownie rośnie... kiedyś się nawet tam kot utopił.
OdpowiedzUsuńale w kupie siła!
i teraz straszy tam kot-topielec o_o
OdpowiedzUsuńw kupie potworów??
nic tam nie straszy. bo piwnice zasypujemy, żeby już nic się tam nie utopiło.
OdpowiedzUsuńw kupie ogólnie chyba.