Chciałabym w Paryżu, w czerwonej sukience zaręczyć się z przystojnym brunetem. Przez jakiś czas planować idealne wesele. W starym wysokim kościele z pięknymi witrażami w oknach stać w białej sukience i mówić słowa przysięgi. Kilka dni później wybrać się w podróż poślubną i być szczęśliwą jak nigdy dotąd. Po powrocie uwić sobie gniazdko i wrócić do pracy. Wypracować sobie rutynę. Praca, dom, obiad przed telewizorem oglądając razem seriale czy filmy ubrani w dres. W weekendy i święta spotkania ze znajomymi i rodziną, poprzeplatane leniwymi dniami w łóżku. I tak aż wpadniemy na pomysł: czas już coś dodać. Niecały rok później nastałyby nieprzespane noce i męczące dni. Jednak nadal bylibyśmy szczęśliwi. Później jeszcze jeden maluch. Wtedy już nadszedłby czas by wybudować dom i zasadzić drzewo. Życie byłoby piękne, aż po wielu latach znów zostalibyśmy sami i mieli czas dla siebie. By siedząc na ganku w bujanych fotelach powspominać stare dobre czasy, by porozmawiać o marzeniach, które się spełniły, by wymienić się pomysłami 'co dalej' i by zrealizować resztę planów.
Tak. To są chyba marzenia. Więc wychodzi, że jakieś mam. Kiedyś nazywałam to planem, jednak z wiekiem perspektywa się zmienia. Nie chcę podbijać świata, zdobywać sławy ani milionów. Po prostu szukam szczęścia i stabilizacji. Lata lecą, plany zmieniają się w marzenia, a kiedyś pewnie będą nieprzyjemnymi wspomnieniami naiwności.
Fuck You Life!
Hohoho, widzę, że hejt na dzieci i rodzinę minął bezpowrotnie.
OdpowiedzUsuńCóż...bruneta już masz. Sądzę, że czerwoną sukienkę również!
Tak bardzo bezpowrotnie, ze za kilka dni wroci ;)
UsuńUwazaj. Stare wschodnie przyslowie pszczol mowi:
OdpowiedzUsuńNieszczesny/a! Bedziesz mial/a czegos chcial/a!
Choc zwykle komplikuje sie nieco sprawa jak juz dzieci wyfruwaja z gniazda, a nie ma sie ochoty znowu miec czasu dla siebie.
Często się komplikuje o wiele wcześniej i wtedy też jest niewesoło.
Usuń