|♥♥ The Best Fireplace Video (3 hours)
Byla zimna zima i padal snieg. Na dworze oczywiscie. W mieszkaniu bylo cieplo i ciemno. Niestety nie bylo kominka, bo mieszkanie w bloku, ale byl duzy ekran telewizora, podlaczony do laptopa, a na nim obraz kominkowego ognia. Plomienie trzeszczaly i zatapialy salon w przyjemnym pomaranczowym blasku. Na kanapie siedziala para. Pozny wieczor, dla niektorych juz pozna noc, czyli czas zwierzen. Opowiadali sobie historie z dziecinstwa, zyciowe traumy, zabawne wystepki, niebezpieczne wydarzenia i smieszne wpadki. Przytuleni, rysowali wyznania migajacymi cieniami na scianie za nimi. Ich dlonie zlaczone, ich mysli ujednolicone, ich serca zsynchronizowane. Zatopieni w swoich oczach, zagubieni miedzy szeptami, kierowali sie na droge przyjemnej niewazkosci. Tematy powoli sie urywaly, oddechy usopkajaly, ogarnial ich blogi spokoj. W koncu znalezli czas, by zlapac oddech i nadrobic intymne zaleglosci z calego tygodnia. Ona oparla glowe na jego ramieniu, on objal ja czule. Ich usta zamilkly, lecz ciala dopiero zaczynaly rozmawiac. Przekazywaly sobie emocje i uczucia. Wyznawaly milosc. Obiecywaly wiernosc i stalosc. Ich usta zetknely sie w niewinnym pocalunku, lecz nie mogl on zostac jedynym. Po nim nastapil kolejny. Jak kaskada z domino, polecialy nastepne, kazdy z nich bardziej intensywny i goretszy. On przyciagnal ja blizej, ona usiadla na nim okrakiem. Ich dlonie odkrywaly na nowo skore kochanka. Ich ciala falowaly delikatnie, zwilzajac sie od srodka i rozpalajac wewnetrzny plomien. Palce coraz bardziej stanowcze i agresywne, tanczyly. Oddechy glebsze, ciala rozgrzane. Wsunal rece pod jej bluzke, by masowac jedrne piersi.
- Chyba tego nie potrzebujemy - wyszeptala ona, sciagajac top i kladac jego dlonie z powrotem na swoich piersiach.
- Raczej nie... - odpowiedzial on z usmiechem.
- Tego raczej tez nie - dodala, odpinajac niespiesznie jego koszule.
Calujac go namietnie, podczas gdy kolejne guziki tracily na waznosci, poruszala delikatnie biodrami. Jego dlonie powedrowaly w dol. Zdjela mu koszule, podczas gdy on uniosl ja delikatnie i zsunal getry razem z bielizna. Jedynym ubraniem, ktore przeszkadzalo, byly jego spodnie. Zsunal je, a ona osunela sie powoli wprost na jego sterczaca dumnie meskosc. Oboje westchneli z rozkoszy. On wbil palce w jej posladki, a ona w jego ramiona. Zaczela powoli unosic sie i opadac wygieta do tylu. Jej rozpuszczone wlosy pachnialy wiosna, piersi falowaly, a miesnie prezyly sie w rytm muzyki skomponowanej z trzaskajacego ognia, goracych oddechow i parujacej przyjemnosci. On odchyli glowe, a ona pochylila sie i zaczela piescic ustami jego szyje i ucho. Jej dlonie czochraly mu wlosy, masujac glowe. Zapach jej perfum przyjemnie mieszal sie z feromonami, ktore wciagal wraz z niezbednym do zycia powietrzem. Ona byla jego powietrzem, a on jej. Przymknal oczy i pozwalal jej sie ujezdzac. Jej jedrne posladki uderzaly o jego umiesnione uda. Jej piersi ocieraly sie o jego tors. Jego dlonie trzymaly jej biodra, mowiac jakby: Ona jest moja. Cala moja. Tylko moja. Na zawsze moja. A ja naleze do niej.
Ona przyspieszyla, wiec i jego ruchy staly sie bardziej energiczne. Falowanie zmienilo sie w wibracje, by po chwili znow przejsc w falowanie. Czula jego meskosc wchodzaca gleboko. Chciala go czuc jeszcze glebiej. Jej gorace wnetrze witalo go z radoscia. Czula sie tak, jakby odnalazla ostatni brakujacy kawalek ukladanki. Teraz musieli go tylko odpowiednio wlozyc, by obraz byl kompletny. Probowali z calych sil w skupieniu. Probowali na kazdy z mozliwych sposobow. Niby pasowal, ale czy na pewno idealnie?
Zapragneli malej zmiany. Ona uniosla sie delikatnie, pozwalajac mu odetchnac, a on wykozystal ten moment, by jednym ruchem reki zrzucic wszystko ze stolu, lacznie z filizankami z zimna juz herbata. Ona zrozumiala 'delikatna iluzje'. Oparla sie o mebel i pozwolila mu popatrzec na znany nam wszystkim symbol milosci. Nie czekajac dlugo, on przyjal zaproszenie i wbil sie w jej rozgrzana, tetniaca pragnieniem, kobiecosc. Slychac bylo brawa. To jej posladki klaskaly w zachwycie. On w przeciwienstwie do niej nie zaczal spokojnie. Z cala gwaltownoscia, z pelnym impetem, wchodzil w nia pospiesznie, jakby swiat mial sie zaraz skonczyc. Jednak nie byl to jeszcze koniec. Zwolnil, by ostudzic troche szalejace zmysly. Byl teraz bardziej subtelny i pieszczotliwy.
- Kocham cie... - wyszeptal jej we wlosy.
- Kochamciekochamciekochamcie... - odpowiedziala ona jednym tchem.
Wchodzil w nia glebiej. Docieral do najbardziej nawet oddalonych zakamarkow. Rysowal sobie w glowie mape. Studiowal cieplo i miekkosc. Odkrywal na nowo rozkosz posiadania i wladzy. Jego ruchy sprawialy, ze jej cialo drzalo. To jeszcze bardziej go nakrecilo. Znow przyspieszyl, ona nie mogla juz zlapac oddechu. Wchodzil w nia z szalenczym blyskiem w oczach. Ich ciala poczuly jednosc. Mission accomplished! Koniec swiata zblizal sie. Wyscig dobiegal konca. Podjeli ostatni wysilek, by bylo jeszcze szybciej, jeszcze mocniej, jeszcze bardziej zdecydowanie. Pedzili tak, podczas, gdy wszystko zamarlo. Ich miesnie spiely sie, ciala wyprezyly, oddechy zniknely na kilka sekund, serca przeskoczyly bicie, a swiat zniknal. Jasne gwiazdy na tle czerni wszechswiata wybuchly przed ich oczami.
Opadli bez sily na stol. On wciaz w niej, przytulony do jej plecow, ona czula jego rozgrzane cialo z jednej strony i zimny blat z drugiej. Przyjemnosc.
- Kocham cie - powiedzieli jednoczesnie, po czym na wpol przytomni z wycienczenia, rozesmiali sie.
- Zjadlabym cos - wymruczala ona chwile pozniej, gdy jego meskosc, wraz ze struzka spermy, splywaly jej po udzie.
Chyba zmienie nazwe bloga na: Rzygam tecza!
i kupkam motylkami.
OdpowiedzUsuńJa też rzygam
Mrau. Niezle! :)
OdpowiedzUsuń