Odbywając staż na oddziale pediatrii zauważyłam jak nierówne są nasze szanse. To kim jesteśmy i kim będziemy w wielkim stopniu zależy od naszych rodziców. Obserwuję dzieci i ich rodziców. Nierówności widać już u niemowlaków. Już dzieci do 2 roku życia pokazują nam kim są ich rodzice. Tutaj uogólnię, choć jestem świadoma, że zawsze znajdą się wyjątki. Umieszczę tu moje uproszczone obserwacje, próbując jak najlepiej oddać obrazy w mojej głowie.
Dzieci rodziców inteligentnych, zadbanych, kochających, troskliwych, są dziećmi najwspanialszymi. Są grzeczne, spokojne, wesołe, zadbane, mądre, poukładane i dobrze wychowane. Bawią się klockami, układają puzle, przytulają się do rodzica, gaworzą, zadają pytania, uczą się chętnie otaczającego je świata, nawet obcy ludzie są z miejsca ich przyjaciółmi, są odważne, bo wiedzą, że mają wsparcie, bo świat jest dla nich wspaniałym, bezpiecznym miejscem.
Dzieci rodziców zaabsorbowanych sobą, to rozwrzeszczane wredne bahory, którym wszystko wolno i wszystko się należy. Bawią się telefonami lub wlepiają oczy w telewizor, poza ekranem niewiele je ineresuje, na innych ludzi nie zwracają zbytniej uwagi, chyba że czegoś potrzebują, swiat mógłby dla nich nie istnieć.
Dzieci rodziców mniej inteligentnych, ale kochających są twarde i pogodne, zazwyczaj trzymają się blisko rodzica, potrafią się same sobą zająć, za zabawkę posłuży im wszystko co znajdą, łatwo ufają nowym ludziom, jeśli rodzic odnosi się do nich pozytywnie, odkrywają świat na swój własny sposób, są ciekawskie.
Dzieci rodziców głupich i/lub prezentujących sobą co najmniej jedną z wielu dostępnych patologii, są ciche, wystraszone, wycofane, smutne, boją się świata, nie szukają za bardzo kontaktu z drugim człowiekiem, czasami po prostu siedzą sobie i bawią się własnymi palcami, lub obserwują inne dzieci, które się bawią, trudno zdobyć ich zaufanie, trudno nawiązać z nimi normalny kontakt.
Codziennie rano, idąc na obchód, zobaczę kilkoro dzieci i ich rodziców, z każdej z tych grup. Niektórzy sprawiają, że aż mi łzy w oczach stają. Niewiele z tym możemy zrobić, takie jest życie. Trzeba przełknąć ślinę i zachować się profesjonalnie. Uśmiechnąć się, zbadać, zadać potrzebne pytania, zlecić niezbędne badania, wdrożyć konieczne leczenie i iść dalej. [Oczywiście jakiekolwiek objawy przemocy fizycznej mamy obowiązek zgłosić, ale na taki jeszcze nie natrafiłam na szczęście.]
Niektórzy rodzice po prostu nie powinni zostawać rodzicami. Nie każdy się do tego nadaje. To po prostu nie fair, że dzieci muszą dorastać w domach bez miłości, bez szans na rozwój, w domach pełnych złości, agresji i poniżania. To nie fair, że rodzice pełni pychy i samouwielbienia nie pozwolą sobie pomóc.
Już parę razy widziałam matki z przewlekłą depresją poporodową, które nie są jej świadome, a my jako lekarze pediatrzy nie mamy za bardzo prawa cokolwiek na ten temat powiedzieć, bo to nie nasza pacjentka, bo matka się obrazi (przecież żadna kobieta nie przyzna się, że potrzebuje pomocy, że sobie nie radzi), bo pójście do psychiatry to coś nie do pomyślenia. Ojcowie często w takich sytuacjach zamiast okazać swojej kobiecie wsparcie to obwinia ją o wszystko i nie potrafią zrozumieć, dlaczego ich kobieta zachowuje się w tak odmienny sposób. Nie szukają pomocy specjalistów.
Oczywiście nie każdego można tłumaczyć depresją. Depresję mogę jeszcze zrozumieć. Mogę też zrozumieć, że każdy ma swoje metody wychowawcze, że każdy dorastał w innym domu i ma inny model rodziny. Jestem w stanie zrozumieć dwa etaty, brak czasu, pogoń za pieniądzem, by godnie żyć.
Czego nie jestem w stanie zrozumieć, jest brak okazywania własnemu dziecku miłości, brak zainteresowania własnym dzieckiem, brak potrzeby otaczania go opieką, brak chęci by z nim spędzać wolny czas, by uczyć go o otaczającym go świecie, by podzieliś się z nim tym co najwspanialsze, by odpowiadać na jego niekończące się pytania i by śmiać się razem z nim z głupot.
Dlatego między innymi nie mogłabym być pediatrą. Patrzenie na chore dzieci i na rzesze 'złych' rodziców po prostu mnie przerasta.
Lem w fajnej, wg mnie najfajniejszej, krótkiej powieści Powrót z gwiazd przedstawił wizję świata przyszłości, w której m.in. Był jeden język na całej planecie i, żeby można było mieć dzieci, trzeba było uczyć się i zdać egzamin. Skoro aby prowadzić pojazd, zbudowć dom, uczyć czy robić cokolwiek skomplikowanego trzeba mieć prawo jazdy lub inne uprawnienia, dlaczego nazą przyszłość oddajemy w, hm, ręce niekoniecznie myślących w momencie poczynania osobników nie zawsze, a prawie nigdy, na to gotowych, zarówno intelektualnie, jak materialnie i uczuciowo jednostek?
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi! Ja uważam, że ludzie powinni zdawać test z IQ i debili po prostu powinno się kastrować. Dodatkowo aborcję zrobić legalną, przestać sponsorować rozmnażającą się jak króliki patologię i problem rozwiązany. Szkoda, że jest to wbrew prawom człowieka i ekonomia rządzi światem...
Usuń