Gdy ktos nam umrze czujemy niekonczace, wszechobecne pustke i smutek.
Jak do tego podchodzic?
Czy rzeczywiscie powinnismy sie jej bac? Czy strach w czymkolwiek pomoze? A moze tylko doprowadzi do paranoii? A moze uratuje?
Wszystko ma swoj poczatek i koniec.
Dlaczego cheielibysmy zyc wiecznie? Przeciez to by bylo niewyobrazalnie.. nudne. Gdyby nie bylo ryzyka smierci, ludzie nie dbaliby o siebie i innych. Nie szanowaliby zycia.
Smierc ma swoj powod by nas do siebie zabierac. A moze ze soba...
W ten sposob zyjemy intensywniej, starajac sie wykozystac kazda chwile nam dana.
No moze nie wszyscy i nie zawsze tak postepuja. A powinnismy.
Ja staram sie nie tracic czasu na leki. To napewno.
A ty?
w sumie jesli jest zycie po zyci to wiecznosc bedzie wiec zdazymy sie znudzic... cholera oby nie
OdpowiedzUsuńwiec carpe diem i hakuna matata bez wzgledu na wszystko..
'cholera oby nie'
OdpowiedzUsuńkocham Cie Miśku!